Jak zwykle – entuzjazm i pomysły ostudzone przez rzeczywistość i niechęć do wydawania pieniędzy w tych kryzysowych czasach. 

Jak zwykle – za wcześnie coś zaplanowałam i będzie mi musiało wystarczyć zrobienie porządków i bardzo-mini liftingu. 
Jak patrzę teraz na zdjęcia zrobione w październiku – widać jak w domu jest szaro. Jak denerwujące są meblościanki, szafy z płyty pilśniowej, chodniki z wzorkami rodem z PRL. Szare łóżka, fotele i wszystko. Zdezelowane grzejniki. 
Nie cieszy mnie to. 
Nie znoszę brzydoty. 
Nie lubię zamiatania pod dywan. 
Nie znoszę zielonego, brązowego i beżowego we wnętrzach. 
Co da nowa pościel? Ręczniki? Dywaniki? Drobne akcesoria? 
I tak będą położone na paskudnym linoleum i brzydkich szafkach. 
To jak pomalowanie zakurzonych ścian. 
Odkurzanie zakurzającym odkurzaczem. 
Mycie brudnych łazienek samą wodą. 
Jasne, zrobię dobrą minę do złej gry, ale nie cieszy mnie to. 
Miało być malowanie, miała być czysta nowa podłoga, nowe łazienki, kuchnia w innym miejscu. 
Miało być czysto, jasno, komfortowo i w sam raz do odpoczynku. 
Ale będzie jak zwykle. 
Byle jak.