To z całą pewnością jest wada, taka niecierpliwość. 

Odległość też jest wadą, bo pozostaje oglądanie zdjęć, zamiast zabranie się do zmian, porządków, przemeblowań itd. 

Tak sobie myślę, że może pewne rzeczy zrobiłam aż za szybko, zrobiłam czy też zrobiliśmy. Może należało te wszystkie Mamy rzeczy zostawić na kilka miesięcy? Zostawić w spokoju dom, zamknąć go albo z kolei traktować jak sanktuarium. 

Ale żadne z nas nie umie znieść nadmiaru rzeczy. Zostawiając na całą zimę to co tam było groziły mole albo wilgoć niedogrzanego domu. Nie wiem czy jedno dzieje się równolegle z drugim? 

Wybieramy się za dwa tygodnie do domu. Chcemy przywieźć nowe kołdry i poduszki – są tam tylko dwa komplety kupione przeze mnie 2 czy 3 lata temu. Chłopaki nie mogą spać pod puchowymi pierzynami, zresztą ja tez jestem uczulona. Wszyscy jesteśmy uczuleni na kurz, który jest w starych tapczanach, dywanach, zasłonach. Gdyby nie to, że „nie wypada” i finanse najchętniej zdecydowaną większość rzeczy bym pooddawała. 

Zostaną kredensy, szafy, regaliki i łóżka zrobione przez pradziadka. Tyle że wymagają gruntownej renowacji, a żadne z nas się na tym nie zna. Mam jakieś książki, jest internet, ale czy mam wystarczająco samozaparcia i zdolności? Zawsze wolałam czytać książki i gotować lub sprzątać niż bawić się w majsterkowicza.

Ponieważ postanowiliśmy (nie ja oczywiście) ograniczyć budżet chcę tam na święta zawieźć chociaż nowe pościele, ręczniki, dywaniki do łazienek, wieszaki na ręczniki, papier toaletowy, szczotki do wc i kosze na śmieci. Marzę też o wymianie karniszy i zasłon. 

Parę innych marzeń tez mam – naczynia w kuchni, toster, czajnik i grill elektryczny, mikser. Kubeczki i talerze jednakowe też są na liście. 

Ostatnio ciekawe rzeczy ma Tchibo, świetne pościele są w Ikei, pasujące do domu na wsi. 

Niecierpliwość to nie jest dobra cecha, ale lepsze to niż czekanie na święty nigdy i odkładanie na nie wiadomo kiedy. Choć w tym czasem też jestem niezła. Niestety.