Niby wiosna już jest. 

Jednak skok z 30 stopni do 10 jest jak wpaść do studni i patrzeć z dołu: szaro, pusto i głucho. Ciężko wykrzesać z siebie energię, trzeba zacząć robić listy rzeczy do zrobienia, żeby się zupełnie nie zagubić. 

Jeszcze spotkania z osobą, która na dzień dobry pyta: „O, a co to za różowy?” patrząc na moją bluzkę. To pytania takie samo jak wtedy gdy słyszę: „O, a co ty tak na czarno?”. Znaczy się za każdym razem źle. Nie znoszę tego. Albo lepiej nic nie mówić, albo pochwalić, ale nie takie nie wiadomo co. 

Mówię że u Roberta bałagan w pokoju ciągle jest. Na co słyszę, że u chłopców też nie jest najlepiej. Zupełnie jakbym tego nie wiedziała……..

Co temat, to mina. Mina w znaczeniu bomba albo niewybuch czy też niewypał. Albo wypał. Czułam dziś jakby do mnie strzelano. 

Dzisiejsza lista negatywów jest długa. Znajomi, co to liczą na to, że przez samą znajomość dostaną towar na termin. No nie, nikt nie dostaje kto nie ma stałej umowy. Nikt a nikt, żaden znajomy. Nie będę przecież tłumaczyć, ile razy wcześniej przez takie ustępstwa mieliśmy kłopoty. I to za każdym razem ludzie z pieniędzmi. Ci, co muszą się liczyć z wydatkami, NIGDY nawet nie zadają takich pytań. 

Może tak się dochodzi do bogactwa? Nie wiem, ale skoro tak, to faktycznie nigdy nie będę bogata i niewielkie mam szanse na to, żeby zostać rentierem. 

Pamiętam taką sytuację, siedzi jeden gość przed handlowcem, młodym człowiekiem i opowiada mu jaki to ma kłopot bo nie mieści mu się 20 garniturów w szafie. I ile ten garnitur kosztuje. A równocześnie targuje się o 50 zł! 

Drugi gość, buduje dom, w którym będzie kilkanaście łazienek. Na rympał, bez projektu, kupuje najdroższe grzejniki, a jak przychodzi do łazienek, to krzyczy, że on już tyle u nas pieniędzy zostawił, że powinien mieć gratis to i tamto….No ludzie kochani….

Jak to w tym dowcipie: „niesmak pozostał”.