Jesteśmy w Białowieży, czuje sie trochę jakbym miała dejavu. To samo miejsce, taka sama impreza, ten sam organizator. Prawie ci sami ludzie – 9 lat starsi. Reszta młodsza, nie znam ich. 

Nawet plan prawie ten sam – uroczysta kolacja w piątek, w sobotę zwiedzanie rezerwatu zubrow rano a wieczorem „kulig” czyli przejażdżka bryczkami na ognisko w lesie. Obysmy sie nie skuli jak wtedy…. 
Gdyby nie konieczność biznesowych rozmów najchętniej wróciłabym już teraz rano do domu. Ale nie wypada, nie można, poza tym takie spotkania w dobie kryzysu w branży są coraz rzadsze a przecież bez wymiany informacji, plotek, opinii w nieformalnej atmosferze wolniej posuwamy sie do przodu. 
Obserwuję spokój wielkich graczy stabilnych finansowo, rozbuchane ambicje tych którym mimo skryzysu wychodzi lepiej niż innym ale balansują na cienkiej linie, obronę swoich pozycji tych którzy „trwają”. 
Rynek sie zmienia. Wariuje z jednej strony, z drugiej każdy deklaruje ze „koniec z TYM”, trzeba zacząć zarabiać itd, a nie mija pół godziny od otrzymania ulotki konkurencji i już cena kolejny raz schodzi w dół. Kolejny poziom niżej. A myśleliśmy ze już jest dół…
Tradycyjnie zwiedzilismy rezerwat zubrow. O tej porze roku puszcza robi przygnębiające wrażenie – powalone przez korniki świerki, szaro i szaro. Chciałabym kiedyś zobaczyć to miejsce gdy jest w pełni zielone. 

Sama Bialowieza jest zdecydowanie inna niż 9 lat temu. Domy i chaty są odnowione, wyremontowane, bogatsze. Wiele jest przygotowanych pod wynajem. 
Tutaj dworek gubernatora zapomniałam szczegółów. Piękny, teraz jest muzeum. 

W lokalnej galerii w starej murowanej bramie znaleźliśmy interesujące obrazy malarzy z Bialorosi i z Polski tez. 
To jest Pitsko: 

To już ktoś inny: 

W sobotę wieczorem mieliśmy przejazd bryczkami na ognisko. Była degustacja miodów pitnych, począwszy od czworaka, trojniaka, dwojniaka i poltoraka. Pyszności. Wróciliśmy potem do hotelu by w klubie Carski Buduar dokończyć imprezę. Druga noc tańca pod rząd to dla niektórych za wiele, wiec frekwencja była zdecydowanie mniej liczna niż w piątkową noc. 

Wróciliśmy do domu, zmęczeni ale zadowoleni, bo impreza była nadspodziewanie udana. Bez zadęcia, trochę nieogarnięta organizacyjnie pierwszego wieczoru, ale ludzie tak mili ze nie miało to znaczenia. 

Aaaa….zapomnialabym, występował kabareciarz Piotr Baltorczyk, ponoć znany ale jak sie nie ogląda telewizji to wiadomo…. Ubawiłem sie do łez jego godzinnym występem, w którym żartował w siebie 50-letniego faceta, z innych facetów co zony wymieniają na młodszy model, z zon z botoksem itd. Fajne. 
Potem zajrzałam do internetu i czar prysł. Akcja Rosja – Ukraina i reszta swiata jest dla mnie tragiczną powtórką tego, czego już nigdy miało w Europie nie być. To ma być cywilizacja? 
Boję sie, bo co ma teraz sens, gdy nie wiemy co będzie? Gdy to na co pracujemy moze zniknąć, gdy normalne życie moze zniknąć, bo kolejny dupek z kompleksami chce zawojować świat i przypomnieć wszystkim, ze kraj, którym rządzi jest potęgą. Bo chce „swoje” terytorium odzyskać. Boże, chroń nas, naprawdę.