Powrót z urlopu był szybki i bolesny.
Z drugiej strony, nie łudźmy się – lubię jak się coś dzieje, mimo że dni mijają wtedy błyskawicznie a ścieżka pełna złotych liści kasztanowców budzi moje zdziwienie. Przecież jeszcze powinny zielone trzymać się swoich gałązek, a one już szeleszczą pod nogami. Z kolei żołędzie bębnią w przejeżdżające samochody – nieźle mnie ostatnio przestraszył taki pocisk!
Dwa dni temu nawet musieliśmy napalić w kominku, na zewnątrz było 13 stopni a w domu chłodno i niemiło.
Dziś celowo pobudka o 6 rano, mam całą listę rzeczy do zrobienia, pracowych i domowych. Do tego weekend z gośćmi – u rodziców są ich przyjaciele z wnuczką, wczoraj zabrali chłopców do Centrum Nauki Kopernik, dziś ja mam dzieciaki wziąć do kina. Do tego Qba zaplanował że zrobi sushi – czekają nas więc zakupy. Jego pierwsza partia wyszła baaaardzo smacznie i nie możemy doczekać się powtórki.
Naprawdę solidnie się do tego przygotował, przeczytał dokładnie książkę (którą dostał na gwiazdkę), obejrzał masę filmów na YouTube i wziął się do pracy.
Warsztat nie był łatwy – w tym samym czasie ja robiłam schabowe, więc sajgon był niesamowity.
Mamy końcówkę wakacji – książki i zeszyty do szkoły już zamówione, chłopcy siedzą całymi dniami w domu i twierdzą że im się podoba. Mnie za to nie podoba się bardzo – wiadomo co robią, grają w gry i oglądają głupie filmy i pewnie nie tylko głupie ale i nie dla ich wieku. Zrobią tylko to co napisze im na kartce, nawet nie spotkają się z kolegami, nie pojeżdą na rowerze, nie wyjdą na spacer….
Też lubiłam w wakacje posiedzieć sama, oglądając całymi dniami MTV, ale wtedy to było tylko to. Teledyski były mini-filmami akcji, nie epatowały golizną. A teraz? W internecie jest wszystko i jeszcze więcej, a sami doprowadziliśmy do tego, że oni już bez internetu nie wiedzą co ze sobą zrobić! Internet jest w telefonie, tablecie, komputerze….
Każdy z nas jest uzależniony, co tu dużo kryć.
Dobrze że zaczyna się szkoła i zajęcia dodatkowe. Będą musieli ponownie zacząć się socjalizować i wrócić do normalnego rytmu obowiązków i nauki.
Tak sobie czasem myślę – są wspaniałymi, dużymi, przystojnymi chłopakami a jednak o niebo łatwiej było gdy byli mali. Gdy mama, tata, babcia i dziadek to był cały świat, pytań mieli tysiące, każdy plac zabaw był mega atrakcją, każdy prezent wielką radością, a powrót mamy z pracy to były uściski i buziaki….
Stare powiedzenie i rodzice mieli rację: małe dzieci, mały kłopot, duże…itd.