Londyn w grudniu to mega zatłoczona metropolia. Głównymi ulicami tłoczą się tłumy i naprawdę ciężko się z nich wyrwać. Człowieka ogarnia gorączka.
Kilka fotografii z różnych zakątków, szczególne wrażenie zrobiły na nas salony samochodowe i dział elektroniki w Harrowdsie.
The City. Niesamowite połączenie starego z nowym.
Gdzieś po drodze:
Przed Pałacem Buckingham:
Nareszcie wiem, gdzie podziewa się wesołe miasteczko z Oktoberfest! W grudniu jest w Londynie jako Winter Wonderland. Tylko pierniczki mają napisy po angielsku, a i to nie wszystkie:)
Jedna z uliczek koło Hyde Parku, w drodze do tradycyjnego pubu, z których większość jest na rogu ulicy. Lewym albo prawym, ale zazwyczaj na rogu. Nie dowiedziałam się jeszcze dlaczego?
Staroświecki dom handlowy Liberty http://www.liberty.co.uk/
Oświetlone ulice Oxford Street i inne w pobliżu wyglądają przepięknie.
W piątek i w sobotę pieszo zrobiliśmy mnóstwo kilometrów. Gdyby nie off-linowa mapa Londynu ULMON http://www.ulmon.com/ byłoby nam dużo trudniej, a nogi bolałyby tak samo.
Nasz hotel Ibis był w okolicy lotniska Gatwick, więc trochę czasu spędziliśmy w podróży. Jednak 50 funtów za dwie noce, to cena za którą warto się pomęczyć. Jeździliśmy linią Southern. Najtaniej było kupić bilet off-peak travelcard – pociąg w obie strony i metro przez cały dzień to tylko 15 funtów za osobę. Normalnie Gatwick Express kosztuje ze 30 na osobę i do tego karta na metro….można popłynąć. Gdyby nie to, że moja przyjaciółka pracuje właśnie na kolei na liniach Southern na pewno nie mielibyśmy tej wiedzy.