Z Aalborga do Aarhus jest 120 km, więc jazda samochodem to max. 1,5 godziny. Pierwszym celem było muzeum ARoS i jego Tęczowa Panorama. Dwa bilety to 320 koron, czyli prawie 200 zł, ale było warto. Poza tęczowymi widokami z siódmego piętra muzeum jest jeszcze kilka naprawdę ciekawych wystaw.  ARoS jest jednym z największych muzeów w Europie Północnej i stara się przyciągać turystów ciekawymi tematami.

Zaczęliśmy oczywiście od samej góry, od tęczowej panoramy i to była wielka frajda. Przygoda z kolorami i nastrojami, jakie tworzą. Ciepłem i zimnem.





Po kilkunastu minutach takiego spacerowania, robienia zdjęć i kręcenia filmików pojawiła się wycieczka dzieciaków z podstawówki i zrobiło się bardzo głośno. Ale fajnie było popatrzeć jak wchodzą i jest jedno wielkie WOW! 🙂

Na wystawach na niższych piętrach nie wolno było robić zdjęć, mam więc tylko kilka skradzionych fotek.


Na wystawie Far from Home jest rzeźba chłopca BOY, wysokiego na prawie 5 metrów, waży 500 kg. Sala otoczona jest lustrami, a twarz chłopca wyraża inne emocje, w zależności z której strony się na niego patrzy. Raz jest smutna, raz przerażona, raz złośliwa…


Wystawa ogromnych portretów na gobelinach autorstwa amerykańskiej artystki Cindy Sherman też była ciekawa.


Trochę kilometrów udało się przejść w tym wielkim muzeum. Następnym punktem na mojej mapie było Muzeum Historyczne De Gamble By, niestety zamiast pójść tam od razu, ruszyliśmy do starej części miasta. I zrobiło się za późno, nie sprawdziłam, że ostatnich gości do muzeum wpuszczają o 16-tej. Trzeba będzie wrócić….

Po ARoS był już czas obiadowy, ruszyliśmy na poszukiwanie przyjemnej knajpki. Wszystkie nad kanałem wyglądały świetnie, wszystkie miały równie wysokie ceny… Jedna pizza, dwa piwa i capuccino – 360 koron czyli 220 zł. Ale wyjazdy są dla kolekcjonowania wspomnień, a nie oszczędzania pieniędzy:).

Aarhus jest dużo większym miastem niż Aalborg. Jest tu bardzo dużo studentów z całej Europy, a może i świata. Architektura jest ciekawa, przyjazna, podobna nieco do Amsterdamu. Mnóstwo sklepów z ubraniami, kawiarni, restauracji – mimo chłodu stoliki już wszędzie były wystawione na zewnątrz.















Po 16 pora była wracać do Aalborga. Następnego dnia droga do Polski.

To był bardzo sympatyczny wyjazd. Do Danii można wracać, jak ktoś lubi wydmy, plaże, przyjazne miasta i nie przeszkadzają mu absurdalne wysokie ceny. Wciąż mam tu dużo do zobaczenia.