Tak naprawdę jest już 11 września, a ja dopiero mam chwilę czasu, żeby uzupełnić ostatni wpis dotyczący wycieczki do Bawarii. Rok szkolny pędzi swoim tempem, ważniejsze są zakupy, obiady, zajęcia dodatkowe, praca niż uzupełnianie wpisów na blogu.
Tutaj opis programu wycieczki i linki do wpisów z poprzednich dni.
Monachium to był ostatni dzień naszego programu, bardzo intensywny, gorący, na koniec deszczowy. Zobaczyliśmy główne punkty, które każdy turysta w tym mieście powinien zobaczyć.
Zaczęliśmy od imponującego Pałacu Nymphenburg, letniej rezydencji Wittelsbachów z XVII wieku. Wcześniej był tam mały zamek Nimf, stąd nazwa. Rozbudowa do imponujących rozmiarów była pod okiem włoskich i francuskich architektów – warto popatrzeć na zdjęcia z lotu ptaka. Pałac oglądaliśmy niestety tylko z zewnątrz, mieliśmy jednak czas pospacerować po otaczających go ogrodach. Mnie osobiście bardzo podobała się symetria budynków i ogrodów.
Ciekawostka – w jednym z południowych skrzydeł znajduje się galeria obrazów metres króla Ludwika Bawarskiego I 🙂 . W ogóle pałac kryje wiele ciekawych miejsc i warto by kiedyś mieć czas je zobaczyć.
Nasz autokar został na 9-godzinny odpoczynek na parkingu, a my komunikacją miejską, naszą 50-osobową grupą, sprawnie udaliśmy się na zwiedzanie centrum Monachium. Dzień był gorący, więc czekanie na tramwaj nas zmęczyło. Później przebijanie się przez tłumy turystów również. Ciężko było robić zdjęcia, czy przyswoić to co widzieliśmy czy o czym nam opowiadała przewodniczka.
Co oglądają chłopaki na przystanku? Odpowiedź będzie w kolejnych zdjęciach.
Panowie przed Hofbrauhaus, najstarszym browarem i pijalnią piwa w mieście.
W tym miejscu przejdę na zdjęcia robione przez mojego męża, który powrócił do pasji fotografowania chyba po 7 latach przerwy. I dobrze, że znowu robi zdjęcia, bo łapie ciekawe momenty robiąc swoje ulubione street-photo 🙂 Każde z nas robi trochę inne ujęcia trzeba przyznać. Tyle, że ja jestem absolutny fotograf amator z pasji i zamiłowania, ale bez żadnego technicznego przygotowania. Czasem się śmieję, że robię tyle zdjęć, bo nie mam najlepszej pamięci i jest to mój sposób na zapamiętywanie 🙂 . Śmiem jednak twierdzić, że Ci, co nie robią zdjęć, bo „wszystko pamiętają” nie mają później jak podzielić się swoimi wspomnieniami i wrażeniami z tego, co przeżyli czy zobaczyli. Co z tego, że powiedzą, świetnie się bawiłem w Rzymie, Londynie, Sopocie, na Mazurach, jeśli nie mają uchwyconego żadnego momentu, który ich wzruszył, rozbawił, zainteresował, zbulersował. Nikt oczywiście nie oczekuje, że te zdjęcia będą dostępne publicznie, ale dla siebie warto je mieć.
Na przystanku wrzucasz pieniążek i bierzesz swoją gazetę. Pewnie, gdyby było inne zdjęcie chłopaki by się tak nie zainteresowali…
Zamówioną golonkę zjedliśmy taks szybko, że nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia:)
Też przed Hofbrauhaus, tylko inny stolik:
Te kilka zdjęć poniżej jest już po lekkiej obróbce:
Takich par było bardzo dużo w Monachium. Ci jeszcze byli pięknie ubrani, ale najwięcej było kobiet, jak ta z tyłu, w czarnej burce, często jeszcze z zasłoniętą twarzą.
Czas w dniu dzisiejszym był mocno ograniczony, ale widać, że warto by kiedyś spędzić taki luźny dzień, na spacerach, obserwacji ulicznego życia i robieniu zdjęć. Widać różnicę w jakości aparatu również:
A to już zdjęcia z dzielnicy olimpijskiej i BMW.
I kilka ostatnich fotek z telefonu:
Przy wyjściu z BMW złapał nas deszcz, który padał już prawie całą drogę powrotną do Polski. Do Wrocławia dotarliśmy po 4 rano, wsiedliśmy w nasze auto i szybko do domu. Po 8 byliśmy witać się z naszym stęsknionym piesiem:)