Gotowanie tylu rzeczy na raz ma minus w postaci bałaganu, nas którym potem trudno zapanować. Jestem już zmęczona, najedzona, zniechęcona. 
Zwyczajowo wstałam wcześnie rano – mała kawa z mlekiem i bułka z nutella to dobry początek przed kontynuacja bałaganu albo początkiem sprzątania. Tym razem raczej to drugie….
Skończyłam sos zurawinowy – wszystko super, poza tym, że jest lekko kwaśny, on i tym, ze nie udało mi się prawidłowo zamknąć słoików. Dwa z nich po położeniu wieczkiem do dołu po prostu się uniosły do góry i wylały swoją zawartość. Ale co tam, po prostu trzeba będzie szybciej je zjeść i zrobić kolejne słoiki. Chyba muszę iść na korepetycje do mojej mamy, kiedyś robiła dżemy, ogórki, kompoty przez całe lato. Jednak sloikowania nie przyswaja się przez osmozę, a przez praktykę, wiec potraktujmy tą pierwszą próbę jak ….próbę:)

To tylko 7 malutkich sloiczkow….znikną zanim się zorientuję:).
Inne sprawy:
W piątek byłam na pogrzebie mamy mojej przyjaciółki. Mama zmarła na raka piersi, którego nie chciała leczyć wtedy 2 lata temu gdy go wykryli. Pozńiej już były przerzuty do kości i za późno na leczenie, mimo ze lekarze naprawdę się starali. Pogrzeb był na cmentarzy brodnowskim, w drewnianym kościółku. Przepiękny jest! Nigdy wcześniej go nie widziałam, ale naprawdę to małe dzieło sztuki. 
Chłopaki chyba bedą chorować. Pogoda jest tak zmienna, rano zimno, potem albo cieplej albo deszcz, nie wiadomo jak się ubrać, a grypa ponoć znów szaleje. Wczoraj Bati był na szkolnej wycieczce do PAN chyba, dla 6 z biologii zrobi naprawdę wiele – nawet wstanie w sobotę przed 7 rano. Niestety wrócił z wysoką gorączką. Od razu czosnek w kapsulkach i ibufen, bo przeciwzapalny, ale zobaczymy co się będzie dalej działo. 
Qba był z Dziadkiem na Top Gear, wrócili po północy, jeszcze nie wiem jak było, słyszałam tylko kaszel młodego. 
Ogólnie dzieje się dużo, a zarazem jest nuda, bo wróciła szkolna rutyna i rytm. Ledwo zaczął się poniedziałek już jest piątek i weekend mija na dochodzeniu do siebie. I kolejny poniedziałek. 
Do tego lato było za krótkie i czujemy wszyscy niedosyt słońca. 
Porządki w szafie nadal na mnie czekają….brrr…..