Jak co roku w styczniu miałam zaproszenie na 4-dniowe narty, w tym roku padło na Włochy, region Val Gardena. 
Nie miałam się z kim zabrać autem z Polski, poza tym nie uśmiechało mi się 12-14 godzin w samochodzie z kierowcą, który za żadne skarby się nie zamieni i goni do końca ostatkiem sił. Mam za sobą wiele takich wyjazdów i ostatnie 200-300 kilometrów to już jest hardcore. 
Musiałam więc znaleźć najbardziej godzinowo przyjazny lot na niedzielę i powrót na piątek. Nie było łatwo. LOT, Alitalia przylatują późno do Mediolanu, na dodatek na Malpensę, która jest za miastem. Bliższą trasę gwarantowało mi lotnisko w Bergamo, a tam lata tylko Wizzair. Zadowolona, klik-klik-klik, wybrałam, zapłaciłam. Do tego zarezerwowałam samochód, choć trochę się obawiałam jak sobie poradzę. 
Dzień później siedzę u rodziców, mówię im kiedy lecę i się okazuje że samolot zabukowałam na sobotę, kiedy to na 100% musiałam być w domu bo chłopcy jadą na obóz zimowy! W piątki Wizzair nie lata po prostu. Tym sposobem musiałam skrócić pobyt na nartach do 3 dni i zmienić rezerwację na powrót w czwartek, niestety. Bilet w dwie strony z dużą walizką kosztował 500 zł.
W międzyczasie znajoma  z Włoch znalazła mi busy, które odbierają ludzi z lotniska i odwożą w Dolomity i nie tylko. Polecam!! Zrezygnowałam bezkosztowo z rezerwacji samochodu i opłaciłam busa w dwie strony za 150 euro.
Gdy wylatywaliśmy trzęsło okrutnie przy starcie i lądowaniu, to był dzień wichur w całej Europie. Na górze jak zwykle pięknie. 

Okazało się że od Bolzano byłam jedyną pasażerką busa, więc  kierowca zawiózł mnie pod sam hotel. Nie musiał mnie nikt odbierać z oddalonego o 10 km St. Ulrich, gdzie był planowany przystanek. 

Hotel okazał się przepiękny, zresztą jak zwykle producenci wybierają z najwyższej półki. Mają na to budżet…

W hotelu Abinea mają nawet pokoje rodzinne: https://www.abinea.com/en/spa-rooms-dolomites-italy/family-suite-xxl.html

Na dole we Włoszech prawie wiosna, nawet można było zobaczyć kwiatki na drzewkach owocowych. 

Moje narty same jeżdżą!! Są zaprojektowane specjalnie dla Pań:)
http://www.skionline.pl/sprzet/narty,12-13,salomon,bbr-sunlite,5797.html

Stoki we Włoszech bajkowe. To co tutaj nazywają trasą czerwoną w Austrii byłoby niebieską. Tyle że w Austrii jest lepsze oznakowanie.

Jak widać śniegu nie ma za wiele, choć trasy są dobrze naśnieżone i wyratrakowane. 

Latte i rogaliki…..na drugie śniadanko. 

A to moje odkrycie, czyli Aperol:

Składniki:• 3 części Prosecco
• 2 części Aperola
• 1 część wody sodowej (gazowanej)
• kostki lodu
• pół plasterka pomarańczy do dekoracji

Zimne piwo nie jest złe, szczególnie gdy słońce mocno grzeje:

Bombardino, kolejny narciarski przysmak:

W słoiczku tiramisu wyjątkowo interesująco podane. 
Z tyłu Calimero.

* bombardino ( likier + brandy + bita śmietana)
* calimero (espresso zamiast brandy)

Williams-rozchodniaczek czyli gruszkówka.

Tym sposobem 3 dni na nartach przeminęły szybciej niż wichury w Europie. 

Miasteczko w którym mieszkałam, Castelrotto, bardzo ładne, ale zdjęcia mam wszystkie tylko z komórki, która wieczorem nie robi najlepszych zdjęć. 

Co mnie zaskoczyło – okazuje się, że prawie codzienne 5-kilometrowe spacery z psem (i mężem też) naprawdę nieźle przygotowały mnie do jeżdżenia na nartach. Nie spodziewałam się tego, miałam wyrzutu sumienia i martwiłam się, że jak zwykle nie znalazłam czasu, żeby poćwiczyć i przygotować nogi do nart. 
A tutaj jeździłam, jeździłam i jeździłam i nic mnie nie bolało, zero zakwasów! 
Miałam tez rozmiar większe ochraniacze na kolana, polecam wszystkim. 
W sklepach ortopedycznych i sportowych jest ogromny wybór. 

W czwartek o 6 rano byłam już w busie, o 10 w Bergamo, o 13 był lot i o 16 byłam w domu. 

W domu pranie, w piątek praca na maxa, pakowanie chłopaków i w sobotę o 7:15 byliśmy na dworcu wschodnim, skąd odjeżdżała ich grupa na obóz zimowy do Białki Tatrzańskiej. 

Uff………dopiero dziś pewnie trochę po tym maratonie odpocznę.