W tym roku moi rodzice ponownie ogłosili że jadą na Wielkanoc do sanatorium w Busku, wobec czego my również postanowiliśmy wyjechać. Przekornie nie nad morze, ale do Zakopanego, chcieliśmy naszej Meksykance Karinie pokazać Tatry. Coraz mniej czasu do końca wymiany a jeszcze tyle mogłaby w Polsce zobaczyć. Wciąż przed nią Kraków i Wieliczka.
IMG_20160325_121629
IMG_20160325_161605_1
Zamiast ekonomicznie pojechać do jakiegoś pensjonatu pani Helenki, wybraliśmy pakiet full-opcja w Nosalowym Dworze. Na dzień dobry nie planowana niespodzianka – rezerwowałam 2 połączone pokoje, a dostaliśmy dwa pokoje obok siebie…. Niby różnica niewielka, ale jednak znacząca. Na przeprosiny dostaliśmy owoce i prosecco, ale co tu dużo mówić, mieliśmy 3 noce w dwóch osobnych pokojach, jakbyśmy byli osobno. Mimo to hotel jest świetny, ma dobrego kucharza, duży wybór jedzenia, piękne wnętrza, a program świąteczny z rodzinnym malowaniem pisanek i wyjazdem wozami ze święconkami (dla każdej rodziny był piękny koszyczek) pozwolił nam na poczucie wielkanocnego klimatu. Stoliki na cały pobyt były przypisane do rodziny, co było bardzo komfortowe.
IMG_20160326_112857
IMG_20160326_113632
IMG_20160326_114333
IMG_20160326_114940_1
IMG_20160326_110044
IMG_20160326_105914
IMG_20160326_104841
W piątek po przyjeździe poszliśmy na Krupówki – nie wyglądały już tak źle jak je pamiętałam sprzed 8 czy 10 lat. Widać, że samo Zakopane rozwinęło się, jest sporo nowych domów, pensjonatów, hoteli. Okoliczne miejscowości jednak mogłyby się wstydzić – zupełnie nie skorzystały z unijnych dotacji na rozwój infrastruktury, to raz. Dwa – mają taki pierdolnik na podwórkach i nasrane tablic reklamowych że aż wstyd. Psują sobie przepiękny krajobraz. I czy w domach też mają taki bałagan, jak na zewnątrz? Za to powinny normalnie być mandaty i kary!
IMG_20160325_162702
IMG_20160325_175306
IMG_20160325_183500
IMG_20160327_150456
IMG_20160327_161411
W sobotę od rana pogoda była mocno byle jaka, padało prawie od rana, jak jechaliśmy „na święcelinę” i później. Mimo to wybraliśmy się na spacer na Krupówki, coś zjeść. Wybraliśmy lokal Karcma „Po Zbóju” – był klimatyczny i miał naprawdę świetne jedzenie. Nagle – nie wiem czemu, zupełnie się rozkleiłam. Qba uśmiechnął się dokładnie tak jak Bati, za którym bardzo tęsknię. Łzy popłynęły mi jak groch, nie mogłam się uspokoić. Zupełnie tak jak wtedy, gdy wyjeżdżał… Piłam więc grzane wino dosalane łzami… Syn i mąż patrzyli na mnie przerażeni, czy to oni coś źle zrobili, że ja płaczę….Ale to nie ich wina, to tęsknota. Mam aplikację, która odlicza dni do powrotu Bartka ze Stanów – na dziś jest to już tylko 126 dni i 3 dni do jego 17 urodzin. Wróciliśmy już taksówką, zmęczeni i przemoczeni.
Niedziela – od rana wspaniały dzień. Po uroczystym śniadaniu wybraliśmy się w góry. Chcieliśmy wybrać jakąś mało wymagającą, nie za długą trasę, a znaleźliśmy się na tej samej, na której byliśmy z małymi chłopcami, tylko od drugiej strony zaczęliśmy. Czyli tym razem Droga do Białego, ścieżka nad Reglami, pod Sarnie Skałki (Karina weszła na same Sarnie Skałki robić zdjęcia) i dalej do Polany Strążyskiej. Później Doliną Strążyską, uliczkami, przez Krupówki, do hotelu pod Nosalem. Ile to było? 12 kilometrów? Mniej , więcej? Nie wiem, ale byliśmy mega szczęśliwi i jeszcze bardziej zmęczeni 🙂
IMG_20160327_114531
Szalenie powoli wklejają mi się zdjęcia, coś pewnie źle robię, ale nie mam czasu nauczyć się szybszego sposobu….. Muszę to jednak wkrótce zrobić!
DSC01561
IMG_20160327_120536
DSC01556
DSC01561Pora na kanapkę pod Sarnimi Skałkami:
DSC01620
IMG_20160327_134822
IMG_20160327_141400
IMG_20160327_160914
Wyjazd był zaskakująco udany – mimo tego, że wracaliśmy już w Lany Poniedziałek i niewiele zobaczyliśmy. Przeprosiłam się z górami – w które jeździłam kiedyś w każde wakacje, albo i jeszcze częściej z siostrą oraz sąsiadką i jej synem. Naprawdę miałam wszystkie odznaki, byliśmy w każdym schronisku, przez Bieszczady, Tatry, Rysy. Aż mnie to tak zmęczyło, właśnie po wspięciu się kiedyś na Sarnie Skałki, że kolejne 10 lat moja noga tam nie stanęła.
Później byliśmy z 5-6 letnimi chłopcami – też nie było to zbyt udany wyjazd (spaliśmy w bardzo marnym pensjonacie pani Helenki, chłopcy nie chcieli tam iść pod prysznic nawet) i raz na szkoleniu na zaproszenie dostawcy. Podsumowując w ciągu ostatnich 20 lat w Tatrach byłam może 2 razy?
Dwa lata temu byłam w Karpaczu i to wspominam bardzo miło. Karpacz jest czysty, schludny, doinwestowany, są bardzo mili ludzie, piękna okolica, masa ścieżek spacerowo-rowerowych. Hotel Sandra wspominam jako najlepszą hotelową wyżerkę ever!
Planujemy tydzień urlopu w wakacje w Tatrach, jak już będziemy w komplecie, taki jest efekt tego krótkiego świątecznego wyjazdu:)