Na sam początek poszliśmy zjeść english breakfast, które na zdjęciu wygląda paskudnie, ale okazało się bardzo smaczne i pożywne. Kawy za to dobrej nie mają. Herbatę oczywiście tak.
http://www.roofgardens.virgin.com/en/the_roof_gardens/babylon – obiad w dniu wyjazdu
Ilość Polaków w Londynie zaskoczyła mnie, w zasadzie nie musieliśmy mówić po angielsku! Nasz kierowca był Polakiem, przewodniczka też – ale to było zaplanowane. Ale spotkaliśmy polskie kelnerki w hotelu, w restauracji, w barach przy ulicy, w sklepie na lotnisku. Są zadowolone i nie planują wracać. Podoba im się życie, mimo że często pracują poniżej swoich kwalifikacji zawodowych czy ukończonych studiów.
W barze przy moście oczywiście była m.in. polska obsługa:
Połączenie architektury starej z nowoczesna robi duże wrażenie:
Tak pięknie mieniących się i odbijających światło szyb dawno nie widziałam. Pewnie tak miało być w warszawskim „żaglu”, ale nie wyszło.
Kładka dla pieszych nad Tamizą:
Big Ben się zbliża:
Na przejażdżkę London Eye nie było niestety czasu, ale przecież kiedyś tu wrócę:)
Policja już jest gotowa na mecz Polska-Anglia, polscy kibice są wszędzie, głośni, śpiewają, tupią, krzyczą. Kolorowo jest.
Stadion Wembley mieści 90 tysięcy osób:
Konni policjanci witają polskich kibiców, trzeba przyznać, że konie nie płoszyły się, nawet gdy obok wybuchały petardy:
A to nowa biblioteka:
Tapeta w holu hotelu Hilton. Jak się dobrze przyjrzeć, widać, że są na niej ważne dla Londynu albo dla stadionu daty i zdarzenia, nie wiem dokładnie.
Kominek elektryczny w Hiltonie:
Hilton by night:
A tu już pojechaliśmy po meczu, do baru z widokiem na miasto, na 30 piętrze wieżowca. Zmęczeni byliśmy niemiłosiernie, więc długo nie zabawiliśmy, ale warto było!
A tutaj już mamy środę i typową angielską pogodę:
Choć ponoć typowy jest deszcz rano, mgła w południe i piękne słońce po południu i tak dokładnie było!
Tym sposobem londyńską architekturę mogliśmy podziwiać głównie z okien busa. Nie chciało nam się spod parasolek oglądać pałacu Buckingham, więc tylko objechaliśmy go dookoła, podziwiając okoliczne kamienice i mury ogrodów.
Harrod’s. Odkąd znalazł się całkowicie w rękach „obcych” nie ma tu już rekomendowanych dostawców do królewskiego dworu. Jeśli znowu właściciele będą Anglikami – sytuacja pewnie się odwróci. Zresztą większość lepszych ulic i dzielnic należy obecnie do szejków arabskich.
Ta restauracja Babilon jest niesamowita. Wszystko co widać na zdjęciach jest na 7 piętrze apartamentowca należącego do Richarda Bransona. Cały ogród jest zaś na 6 piętrze, obsadzony pięknym drzewami, krzakami, roślinami, są tam oczka wodne i żywe flamingi!
Tak sobie kolorowa krowa patrzy na Londyn z poziomu 7 piętra:)
Wycieczka była udana, choć bardzo krótka. Chętnie tu jeszcze wrócę, choć bez takiego sponsora jak Roca zapewne nie będę spała w tak luksusowych hotelach i jadała w takich restauracjach. Ale nie szkodzi.