Nie można powiedzieć, jest najprawdziwsza zima. Mróz -15 a chwilami więcej, piękne błękitne niebo, śnieg chrzęści pod nogami. 

Trzeba wychodzić do pracy i z psem na spacer, gdyby nie to, najchętniej siedziałabym przy kominku w towarzystwie psa i laptopa:) 

Nasz „Wymieniec” czwartek i piątek spędził w domu, powroty autobusem zajmują około dwóch godzin – nie zawsze ma go kto odebrać z autobusu w Wilanowie i do Konstancina musi dotrzeć sam. A w taki mróz przeziębienie gotowe. 

Musi być zdrowy, bo w poniedziałek ma gościnny występ w Filharmonii ze swoim chórem. Próby były ostatnie pół roku w poniedziałki i środy, teraz jeszcze dodatkowo cały weekend. Wystąpią w repertuarze „Z tangiem w Nowy Rok” http://filharmonia.pl/koncerty-i-bilety/repertuar/z-tangiem-w-nowy-rok 

To bardzo miłe że ma swoją pasję, której nie odpuszcza, mimo że jest tak daleko od rodzinnego domu, a na dodatek mieszkając u nas ma uciążliwe dojazdy. Dla nas też jest to obowiązek, bo jak kończy o 22, to albo moja Mama albo my musimy go odebrać. To za późna pora, żeby sam wracał autobusem. 

Sporo rozmawia z chłopcami po angielsku, choć każdy z nich jest typem samotnika, albo powiedziałabym raczej komputeromaniaka, lubią spędzać czas każdy przed swoim monitorem. Takie czasy….. 

Moja przyjaciółka spędziła prawie 2 tygodnie w szpitalu ze swoją córką. Tosieńka miała kolejną operację na kręgosłup. Pierwsza operacja w Centrum Zdrowia Dziecka przebiegła pomyślnie, ale została źle zrobiona. Wkrótce druty zaczęły wychodzić spomiędzy kręgów. O ile dobrze pamiętam poprawka była robiona już w Lublinie, u fantastycznego profesora. Nie udało mu się wszystkiego naprawić – to powiedział od razu i gdy znowu coś się popsuło, zrobił już cała operacją od nowa. 6 godzin pod narkozą, wyjęli jej stare druty, włożyli nowe i wyprostowali ją o całe 6 centymetrów! 

W takim gorsecie była po pierwszej operacji, teraz już nie ma takiej potrzeby. Jednak co fachowiec, to fachowiec.

Naprawdę, nie widziałam dzielniejszego dziecka!