Targi ISH we Frankfurcie to wydarzenie branży łazienkowej, instalacyjnej i grzewczej, na którym trzeba co 2 lata być. 

Przestrzeń targowa i wielkość hal są imponujące i nawet dwa dni potrafią nieźle zmęczyć, na jeden dzień nawet nie ma co jechać, bo nie ma szans zobaczyć nawet ułamka tego co się chce. 

Przypadkiem mieliśmy absolutnie fantastyczny hotel. Ms Jane Austin to nowiutki statek na samym wybrzeżu rzeki Men w centrum miasta! 
W internecie znalazłam linki z których wynika, że w przyszłości tym statkiem można ruszyć w ciekawą podróż

Tak, to miejsce było zupełną niespodzianką:) Nawet zapraszająca nas firma nie spodziewała się takiego wypasu:) 
Na samych targach było dużo nowości ale niczego spektakularnego. Za to same stoiska jak zwykle fantastyczne, ogromne, bogate. Niestety ogromna ilość zwiedzających spowodowała, że często nie było widać produktów. Dlatego nie mam zbyt wielu zdjęć, nie lubię jak pojawiają się na nich czyjeś ręce, nogi, głowy… 

Te pływające storczyki są prawdziwe i były ozdobą na ogromnym stoisku firmy Kaldewei:

Ta stalowa wanna i umywalka to jedne z wielu nowości Kaldewei:

Tu na zdjęciach głównie nowości z firmy Roca, bogata seria Inspira, która pojawi się na polskim rynku w przyszłym roku:

Na stoisku Keramagu nie udało mi się wiele zobaczyć, taki był dziki tłum:

Tutaj w Viega było jeszcze gorzej, a może lepiej? 

Tu ciekawostka z nowości Vasco, rekuperator do jednego pomieszczenia, jeśli ktoś wcześniej nie zaplanował całego systemu a potrzebuje np. do pokoju dziecka czy swojej sypialni: 

Jeśli ktoś chce więcej poczytać to np. tutaj znajdzie artykuły i lepsze zdjęcia:
Po całym dniu targów wracaliśmy nocą do domu, 1100 km, 10 godzin. Dobrze że jedno z nas było prawie zawodowym kierowcą, ale nie byłam to ja:) O 4:30 zameldowaliśmy się w Warszawie.
Przygody mieliśmy jadąc do Frankfurtu. Najpierw wypadek na A2, ale szczęśliwie byliśmy blisko bramki serwisowej, więc krótka zawrotka pod prąd i uciekliśmy bocznymi drogami przez Stary i Nowy Tomyśl. Później trzeba było kupić taką specjalną naklejkę na samochód, żeby wjechać do centrum Frankfurtu. Niestety kupuje się je tylko w specjalnych warsztatach samochodowych albo urzędach. Ale Niemcy nie są skorzy do współpracy, udają że nie mówią po angielsku albo dupy im się nie chce zza biurka ruszyć. Naklejki na emisję spalin nie kupiliśmy, ale jedziemy dalej. 
Dojechaliśmy. Jest nasz cel, wielki parking na 9 tysięcy samochodów tuż koło targów. Zmęczeni krążymy godzinę koło parkingów razem z setką innych aut, gdy okazuje się że po 18 samochody są tylko wypuszczane….. Zaparkowaliśmy więc nielegalnie na darmowym parkingu koło basenów i taksówką pojechaliśmy do hotelu. I tak nasze auto stało bezpiecznie za free w centrum miasta na zakazanym parkingu przez całe trzy dni:) Za to wszyscy taksówkarze, oczywiście imigranci, mówili po angielsku, jeśli nie płynnie to przynajmniej dość swobodnie się komunikowali. 
Teraz już pora odpocząć….weekend 🙂