Atrakcją wieczoru był koncert Leszka Możdżera, Larsa Danielssona oraz Zohara Fresco. Nie wiem czemu byłam przekonana że Możdżer jest w wieku sławnych starych jazzmanów.. Może dlatego że mamy w domu wszystkie jego płyty, jeszcze z czasów zespołu Miłość. Nigdy ich nie słuchałam….
Nagłośnienie i oświetlenie sali było wspaniałe, w takich warunkach nawet nowoczesny jazz jest ogromną przyjemnością dla każdego. A już kawałek Nirvany w wykonaniu tego tria nabierał specjalnego brzmienia, rewelacja.
Miałam wrażenie, że z galerii pilnuje nas kilka klonów Dartha Vadera:)
Po koncercie zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek – niebiański – na poziomie dawnego Ground Zero. Wydaje mi się że podłoga jest wyżej niż była te 18 lat temu.
Podsumowując – byliśmy wszyscy pod ogromnym wrażeniem, bardzo zadowoleni z miejsca w którym mieliśmy przyjemność się znaleźć. Kulczyk był bogatym facetem, a do tego prawdziwym znawcą i mecenasem sztuki, nie można mu tego odmówić.