Święta Bożego Narodzenia tradycyjnie upływają nam przy stole, jedzeniu i rozmowach. Każdy dostał po kilka niedużych fajnych prezentów i oczywiście dużo książek, wiec będzie co robić.
Jeden prezent zrobiłam sama sobie:
Trzeba przyznać ze takie kolorowanki jak w dzieciństwie dobrze robią na oczyszczenie głowy.
Na Święta trzeba było przygotować łazanki, wg starego zwyczaju naszej rodziny z Krakowa. Babcia Mila była w tym mistrzynią!
Świąteczne łazanki z makiem wyszły idealnie. A w zupie grzybowej były jeszcze lepsze:)
W sobotę rano, czyli na obiad w drugi dzień Świąt, piekłam gęś! Nie wiem co mi wpadło do głowy, ale kaczka wydawała się za mała, indyk jest suchy, a ta gąska aż się prosiła,żeby ją kupić😉 Dopiero później pomyślałam, jak one są karmione na siłę te gęsi, żeby były takie smaczne i tłuściutkie…:(
Gęś czekała w lodowce, posolona i natarta majerankiem. Do tego na przystawkę rolada ze szpinakiem i łososiem (Koleżanka z Grójca zrobiła) oraz zupa krem z cukinii, na ostro. I ziemniaki pieczone i sałatka, wszystko wyszło pysznie:) Z gęsi wytopił się prawie cały garnek tłuszczu, dobrze, że można go długo przechowywać.