Zaczęliśmy od spaceru po Lizbonie nocą. Każdą wycieczkę tak należałoby rozpoczynać, bo miasto wygląda wtedy zupełnie inaczej. Niestety amatorskie aparaty nie robią wtedy najlepszych zdjęć, ale to jest amatorski blog.
Pilotka zabrała nas na spacer po głównych atrakcjach Lizbony, choć chyba była tam po raz pierwszy….wiele miejsc mijała nie wiedząc o nich nic. Jednak na fali emocji pierwszego dnia i ogólnego entuzjazmu jeszcze nie zauważyliśmy jej totalnej niewiedzy i braku ogarnięcia.
Tutaj na zdjęciu kobieta z różą to przewodniczka Portugalka Margerita:
Wróciliśmy do hotelu na krótki sen i z samego rana po śniadaniu pojechaliśmy ponownie z Sesimbry do Lizbony, przez jeden z najdłuższych mostów w Europie.
Zaczęliśmy spotkania naszą portugalską przewodniczką Margeritą, która mówiła przepięknie po polsku, gramatycznie, stylistycznie, pełnymi zdaniami. Jej dziadek był Polakiem i do czasu swojej śmierci w 1990 roku, co roku przed Bożym Narodzeniem prosił ją o to, żeby nauczyła się języka polskiego. Zdobyła się na to dopiero rok później, przyjechała na 2 lata do Karkowa na naukę, którą później szlifowała. Pracowała jako korespondentka wojenna i fotograf dla National Geographic. Jej język polski wzbudzał nasz zachwyt, a gdy mówiła „My nie lubimy Hiszpanów”, mając na myśli Portugalczyków, zastanawialiśmy się: „My? My nie lubimy Rosjan”.
Nasza pilotka Renata z jej ubogim słownictwem i nadużywaniem słowa „Fajnie” albo mówiąca o światowej sławy zamku „Kiczowaty” nigdy jej nie dorówna, choćby się nie wiem jak starała. Druga pilotka Dorota, którą mieliśmy okazję poznać była dużo wyższej klasy, niestety opiekowała się inną grupą. Pewnie z wyższym budżetem….
Obok klasztoru mieści się słynna cukiernia, w której serwują pyszną kawę oraz ciasteczko Pastis de Belem. Jest tam mnóstwo turystów, ale obsługa zorganizowana sprawnie.
Następnie przejechaliśmy do Torre de Belem (Wieża Betlejemska), w której kiedyś chyba przez 2 miesiące był więziony generał Bem. Nie traktowali go jednak źle, nawet miał zgodę na odwiedziny pań do towarzystwa.
Kościół Świętego Antoniego, w którym Papież Jan Paweł II był co najmniej 2 razy, modlił się na klęczniku. Tutaj przewodniczka opowiedziała nam o stawianiu Świętego Antoniego na głowie i o tym, że ten kościół jest najlepszym miejscem na zawarcie szczęśliwego i trwałego małżeństwa, najlepiej w trakcie Festiwalu Świętego Antoniego w czerwcu. Wtedy podczas jednej ceremonii bierze ślub nawet 100 par.
Żółte tramwaje, z którymi kojarzy się Lizbona wyglądaj niezmiernie malowniczo, są malutki i wyglądają na zatłoczone i duszne. Nie mieliśmy czasu się nimi przejechać – trzeba było znaleźć miejsce na obiad.
Mieliśmy tak mało czasu na zobaczenie Lizbony, że teraz po zastanowieniu stwierdzam, że w zasadzie i niewiele widziałam i niewiele pamiętam. Dobrze, że są zdjęcia, które pokazują mi, gdzie trzeba wrócić.