Robienie wpisów po czasie ma tę wadę, że kolejność dnia umyka pamięci. Dobrze, że są zdjęcia:) Początkowo planowaliśmy sobotę zacząć od Camden. Że takie zjawiskowe, że kanały, street-food, punk itd. Jednak trafiłam na bloga, w którym subiektywny wpis ukazujący dzielnicę od innej strony (stragany, brud, tłum) spowodował, że pojechaliśmy do Notting Hill. I tam bardzo się nam wszystkim podobało. Te kolorowe kamienice i wszechobecny luksus to było coś bardzo odmiennego od tego co mamy w naszej szarej rzeczywistości. Choć ja i tak nie mam co narzekać, mieszkając na co dzień w – jak to niektórzy mówią – miejscowości premium.

_dsc1702_dxo

p1180680
p1180671_dxo
p1180673_dxo
p1180675_dxo
p1180677_dxo
p1180678_dxo
p1180679_dxo
p1180680_dxo
p1180682_dxo
p1180683_dxo
p1180684_dxo
p1180685_dxo

Jak widać po zdjęciach na głównej ulicy jest dość tłumnie, są ciekawe sklepy i stragany ze starociami, są też interesujące w wystroju sklepy z markową odzieżą jakiej u nas nie ma np. All Saints. Te maszyny Singera jako dekoracja są niesamowite, każda jest inna!

p1180697_dxo
p1180693_dxo
p1180692_dxo
p1180691_dxo
p1180689_dxo
p1180696_dxo
p1180698_dxo

Uliczne grafitti jak zawsze przyciąga wzrok, a na następnych zdjęciach widać, ze wystarczy zejść w boczne uliczki, żeby było pusto. Jest tyle kamienic, budynków, drzwi, okien, kolorów do podziwiania! Gdyby jeszcze było słońca miałabym ładne zdjęcia, a tak są takie….listopadowe.

_dsc1865_dxo

p1180700_dxo
p1180707_dxo p1180706_dxo p1180709_dxo

Po Notting Hill (nie znaleźliśmy sklepiku Hugh Granta, w którym poznał Julię Roberts) pojechaliśmy – metrem oczywiście – pod muzea. Mieliśmy plan zobaczyć Natural History Museum oraz Science Museum.

p1180711_dxo
p1180712_dxo
p1180713_dxo
p1180716_dxo
p1180717_dxo

Długie kolejki do tego pierwszego spowodowały, że sobie odpuściliśmy. Za to w Science chłopcy spędzili chyba 3 godziny.

p1180718_dxo
p1180724_dxo
p1180726_dxo_dxo_dxo
p1180730_dxo
p1180735_dxo
p1180736_dxo
p1180737_dxo
p1180739_dxo
p1180740_dxo
p1180741_dxo

Po wyjściu z muzeum, dość głodni, poszliśmy przez Hyde Park w stronę Oxford Strett. Trochę karkołomna decyzja, bo oczywiście dzięki mnie poszliśmy dookoła jeziorka nadrabiając kawał drogi, zamiast mostkiem na skróty… Nie polecam osobom, którym się spieszy ani tym, które bolą nogi. Choć sam spacer był niezwykle przyjemny, chłopcy się rozgadali, naoglądaliśmy się łabędzi, kaczek, wiewiórek i przede wszystkim świeciło słońce:)

p1180745_dxo
p1180746_dxo
p1180752_dxo
p1180754_dxo
p1180760_dxo
p1180762_dxo
p1180764_dxo
p1180768_dxo
p1180769_dxo

Po wyjściu z parku ilość luksusowych samochodów w dzielnicy Mayfair była niesamowita. Wystarczyło stanąć na dowolnym skrzyżowaniu i czekać, aż za chwilę minie nas kolejny Bentley, Tesla, wypasione BMW, Mercedes czy inna marka. Pod kamienicami wypucowane samochody powodowały, że ciągle się zatrzymywaliśmy:)

p1180770_dxo
p1180772_dxo
p1180773_dxo
p1180774_dxo
p1180775_dxo
p1180778_dxo
p1180781_dxo
p1180779_dxo

Na tym skrzyżowaniu przy Oxford Street utknęliśmy, nie mając sił iść dalej, weszliśmy do pierwszego baru, żeby coś zjeść i odpocząć.

p1180782_dxo

Później zaliczyliśmy Primarka, w którym oczywiście była masa ludzi i wróciliśmy do naszej dzielnicy Ealr’s Court. W pubie, w którym rano jadaliśmy śniadania, wieczorem było bardzo tłumnie. Piwo pyszne, ludzie przyjaźni i taki oto napis zauważony na pożegnanie był niezwykle optymistycznym akcentem „Piwo jest dowodem, że Bóg nas kocha i chce byśmy byli szczęśliwi”.

img_20161105_213910_dxo

Na pewno wrócimy jeszcze kiedyś do Londynu, ale tym razem wiosną, żeby nareszcie było zielono i ciepło.

W niedzielę rano poszliśmy na śniadanie, później metrem do King Cross, stamtąd pociąg do London Luton, kolejka do odprawy. Tak naprawdę zszedł cały dzień. W domu byliśmy po 18.

Patrząc na cenę lotu, pociągu i metra – nadal Wizzair najbardziej się opłaca na rodzinny wyjazd. Jednak ten czas, jaki się traci na dojazdy do centrum Londynu i na lotnisko powoduje, że lecąc na 2-3 dni lepiej zapłacić nieco więcej i wybrać Heathrow.