Przed nami drugi dzień zwiedzania Londynu. Poranek był zdecydowanie lepszy niż wieczór i mimo braku słońca byliśmy gotowi na kolejną dawkę wielkiego miasta. Zaczynamy oczywiście od metra.
Schodami ruchomymi jeździmy po prawej stronie, żeby Ci, co się spieszą mogli pobiec lewą stroną. Jest to w sumie ciekawe, że samochody jeżdżą po lewej stronie, ale ruch pieszy jest normalnie prawostronny.
Jedna ze stacji, gdzie metro jest zabezpieczone przed osobami, które chcą rzucić się na tory i sparaliżować ruch w mieście….:
Tego dnia w pierwszej kolejności oczywiście po sycącym english breakfast pojechaliśmy pod London Eye, gdzie na 12 mieliśmy wykupione bilety. Nietanio, bo 39 funtów za osobę w pakiecie z wejściem do Madame Tussaud, ale było warto.
Widoki z góry były naprawdę wspaniałe, mimo braku słońca. Jak tylko zjechaliśmy na dół, po trwającej pół godziny podróży w kapsule, zaczął padać deszcz. Pojechaliśmy więc na Borough Market – jedno z naszych ulubionych miejsc, gdzie znajdują się stragany z lokalnym jedzeniem.
Ta dziewczyna na stoisku z kawą była naprawdę niezwykle miła:
Nie mam tym razem za dobrych zdjęć z Borough Market. Padało, było szaro i ponuro, nie chciało mi się pstrykać, poza tym ciągle się sobie gubiliśmy. Kuba zaginął na stoisku z herbatą, później jeszcze gdzieś. Pokręciliśmy się z godzinę, zjedliśmy fish&chips na spółkę i pojechaliśmy w deszczu do Madame Tussaud. W Londynie musi być przecież deszcz, prawda? Jak by tak można było trafić na wspaniałą słoneczną pogodę, do tego w listopadzie?
Paradoksalnie podobało nam się w tym przybytku woskowych figur, z których nawet nie wszystkie były dobre. Ale przejazd kolejką i film 4D naprawdę nam się podobał. Chłopcy poszli jeszcze dodatkowo na wystawę Star Wars.
A tutaj uchwyciłam moment, bo dzieci są prawdziwe…..pochylone w żebraczej pozie przed wielkimi panami.
Po atrakcjach muzeum, już dość zmęczeni, pojechaliśmy pokazać chłopakom muzeum zbytku czyli dom handlowy Harodds. Żaden z nich nie wyobrażał sobie, że rzeczy mogą tyle kosztować i być tak luksusowe.
Byliśmy już mocno zmęczeni, ale jeszcze zaliczyliśmy spacer przez Soho, China Town i na Trafalgar Square, gdzie jednak było już za ciemno na zdjęcia.
I tak nam upłynął drugi dzień w Londynie. Tym razem również padliśmy spać jak kawki……ale bardzo zadowoleni.