Ten rok znów jest wyjątkowy. Myślałam, że będzie to rok radości, bo dwa lata pandemii minęły i jako rodzina jesteśmy w komplecie. Że mała firma będzie sobie działać, może na trudnym, ale rosnącym rynku. Że wróci czas podróży.
Widocznie pandemia była tylko podkładem, przygotowaniem rozpieszczonych dobrobytem ludzi do kolejnego kryzysu, jakim okazała się wojna w Ukrainie. De facto po tych dziewięciu miesiącach można powiedzieć, że to prawie albo już trzecia wojna światowa. Historia kołem się toczy, a ludzie nie uczą się na własnych błędach. Naprawdę, mężczyźni nie powinni rządzić światem. Ci na samym szczycie nie mają poszanowania dla ludzkiego życia.
Rok temu została wydana książka mojego ulubionego autora Kena Folleta „Nigdy”, o możliwym wybuchu wojny atomowej. W jej scenariuszu nie ma Rosji, wszystko rozgrywa się pomiędzy USA a Chinami, Koreą, małymi państewkami Afryki. Pomyślałam sobie, że Follet jak zwykle ma fantazję, ale z drugiej strony pisze książki historyczne, więc może coś jest na rzeczy…..Ale USA, Chiny są tak daleko, nie mam przecież wpływu na to, co się „tam” stanie.
A to stało się „tu”. Blisko, obok nas. Wojnę rozpoczęła tradycyjnie Rosja, państwo od zawsze terrorystyczne, tylko ugładzone wizerunkowo przez złoto, dolary, blichtr, ciuchy od projektantów, luksusowe wille, samochody i jachty. Wiadomo, że pieniądze jakimi posługiwali i może nadal posługują się ich oligarchowie nie mogły pochodzić z normalnej pracy, nawet z prowadzenia bardzo dobrych i dochodowych firm. Rozkradli własne państwo, co widać w tej wojnie. Ale rozwścieczony niedźwiedź zawsze broni się do upadłego. Tak samo zapędzony w róg prezydent, król, cesarz. Jakby im się ubzdurało w tych durnych łbach, że będą żyli wiecznie.
Jest to z jednej strony pocieszające w tej historii. Pozostaje pytanie, komu uda się te czasy przetrwać, żeby na własne oczy zobaczyć koniec idioty, który wierzy w nieśmiertelność. Stalin, Lenin, Hitler, Mao Tsetung i inni. Jaki oni mają cel? Zagarnąć terytorium, które zburzyli, zniszczyli, zrównali z ziemią? To co robi z Ukrainą bezkarny Putin, jest bez precedensu. Robił to już wcześniej, ale zachód odwracał oczy…..Prezydenci Francji, Niemiec, Włoch i inni poklepywali się z nim po ramieniu, myśląc, że garnitury szyte na miarę ucywilizowały ambitnego wieśniaka. No nie da się.
Nie jestem historykiem, jestem kobietą, która ma rodzinę. Zawsze w wojnach najbardziej cierpią kobiety i ich dzieci. Ukraina walczy za nas wszystkich i oby pomoc, którą dostaje wystarczyła, bo heroizmu im nie brakuje.
Polacy z mojego pokolenia i starszych mają w genach nienawiść i nieufność wobec ruskich. Moje dzieci już tego nie czuły. Od lat 90-tych przecież Europa i świat stawały się dla nas miejscem pełnym możliwości, potencjału, piękna, międzynarodowych przyjaźni. Teraz i oni i pokolenie ich dzieci, o ile będę je mieć – również będą mieli w swoim DNA nienawiść do narodu, który do tego stopnia był przyzwyczajony do życia pod butem dyktatora, że nawet nie umie się zbuntować.
Oby wojna nie eskalowała na wszystkie kraje, do przepowiadanej trzeciej wojny światowej, bo co czeka tych, którym uda się przetrwać? Chyba Rok 1984″ Orwella…..świat podzielony na trzy mocarstwa, których mieszkańcy są marionetkami wegetującymi dzień po dniu. Brr….
A teraz, mimo że wojnę czuć z tyłu głowy, że jest blisko, to po pierwszym szoku i fali spontanicznej pomocy dla Ukraińców, wróciliśmy do normalnego życia. Do pracy, codziennych zmartwień i radości, wyjazdów na weekend. Chłopcy niedługo wrócą ze studiów za granicą. Myślimy o świętach…
Tego, co mi brakuje, to podróży i zdjęć z miast pełnych słońca. Niedawno trafiłam na seriale koreańskie, historyczne, wspaniale nakręcone i zaczęło mnie ciągnąć, żeby zobaczyć Azję. Zupełnie inna kultura, architektura, kuchnia, ludzie. Zaczęłam na instagramie śledzić fotografów streetowych z Japonii. U nas też kwitną wiśnie, śliwy, dlaczego nie celebrujemy tego czasu?