Kolejny rok dobiega końca. Ze względu na nieprzewidziane zdarzenia był bardzo trudny.

Odejście Wojtka w sierpniu i teraz kilka dni przed świętami dziewczyny z działu finansowego, w wyniku powikłań po udarze. On miał 48, ona 42 lata. To dopiero początek drugiej połowy życia. Oboje są ofiarami złego systemu ale i własnego trybu życia. Spokojnego, bez ruchu, z nadmiarem jedzenia, dobrego, wygodnego. Czy gdyby trzymali dietę i więcej się ruszali mieliby szansę na dłuższe życie? Ale przecież oboje można było uratować, gdyby wtedy gdy zaczęli szukać pomocy – dostali ją. Jego leczono 3 lata na prostatę i kręgosłup, zamiast zlecić prostą kolonoskopię. Ona trafiła do szpitala z objawami udaru niedokrwiennego. Wiedziała co Jej jest, sama zadzwoniła po karetkę! A mimo to szpital Praski 4 godziny trzymał ją na Sorze, a potem 2 godziny wieźli na Szaserów. Zmarnowali „złotą godzinę”, 2-miesięczna rehabilitacja później przynosiła powolne efekty i gdzieś tam został skrzep, który dowędrował do płuc.

Życie jest takie kruche. A świat nie zatrzymuje się nawet na moment, gdy mikrokosmos rodziny zostaje tak zniszczony. Trzeba wstawać do pracy i robić swoje. Jest tak niewiele czasu na żal po kimś, nawet na rachunek sumienia – żeby spojrzeć na własne błędy i postarać się zmienić.

Zaczęliśmy się jednak ruszać. Chłopaki biegają – może poza tym co przykleił się do komputera i poza wf w szkole i chodzeniem do autobusu i z powrotem nic nie robi. A ja podjęłam kolejną próbę ćwiczeń na strychu na zmianę Chodakowska, Rebecca Louise, Monika Kołakowska i Emi Wong. Wpisałam do kalendarza codziennie na godzinę 20 i udaje mi się od listopada średnio 4 razy w tygodniu. Nie ma co odbębniać sukcesu, wiele razy zaczynałam, ale jak na razie wciągnęłam się.

Jeśli chodzi o jedzenie to więcej warzyw jemy dzięki Kubie, jemy też mniej chleba i głównie orkiszowy z ziarnami czy inny ciemny z dobrej piekarni. Pijemy tez niewiele alkoholu, wino czy piwo od wielkiego dzwonu ale przyznaję grzeszymy z Jegermaistrem albo Krugmannem;) Ale tego się nie da dużo wypić, kieliszek-dwa i tyle.

Bartek szykuje się do matury i ma dziewczynę ze swojej klasy. Jest grzeczna i spokojna, pasują do siebie. Oboje będą składać w marcu papiery na studia w Danii. Do 10 marca trzeba złożyć dokumenty a jest ich sporo, listy polecające, świadectwa, test z angielskiego itd.

Czytam ostatnio znów dużo, niedawno „Lalkę” Bolesława Prusa i „Qvo Vadis” Sienkiewicza:)  „Lalka” okazała się fantastyczną lekturą, niesamowitym opisem złożonych charakterów ludzkich, ich hipokryzji i wrażliwości (bądź jej braku).  Jednak trzeba być w „pewnym wieku”, żeby ją zrozumieć i docenić, co jest trudne gdy obowiązkowo muszą ją czytać 17-latki.. Z kolei „Qvo Vadis” czytałam drugi czy trzeci raz i trzeba przyznać, że Sienkiewicz wielkim pisarzem był, Nobel mu się należał! Opisy zezwierzęcenia Nerona i płonącego miasta przyprawiały mnie o dreszcze.

Pod choinkę dostałam „Sztukę radości”. Akcja dzieje się na Sycylii w obrębie jednej rodziny przez wiele lat, patrząc na to, kiedy została napisana, nie dziwię się, że autorka miała kłopot z jej wydaniem: jest historia młodej dziewczyny, zgwałconej, oddanej na wiele lat do zakonu, łatwo ulegającej porywom serca czy to z kobietami czy z mężczyznami. Książka ma z 600 stron ale jest dobrze napisana, naprawdę polecam, raczej kobietom.

A na ten nowy 2019 rok możemy sobie życzyć przede wszystkim zdrowia, z resztą wtedy damy sobie radę 🙂