Wycieczka do Marakeszu zajęła nam cały długi dzień, mieliśmy okazję zobaczyć różnorodność krajobrazu. Było zielono i już gorąco, ponad 30 stopni. 

Drzewa arganowe – bogactwo natury, rosną w pasie wybrzeża Agadir-Essaouira. Owoce wyglądają podobnie do oliwek, żeby wyciągnąć malutką pesteczkę trzeba się mocno namęczyć. To co nam pokazywano – czyli kobiety łuskające i mielące pestki arganu wyglądało bardzo staroświecko. Półlitrowa butelka czystego olejku kosztowała nas 200-220 dirhamów (ok. 75 zł). 

Wszędobylskie kozy pasą się na drzewach arganowych – choć przypuszczam, że pozwalają im na to tylko tam, gdzie można zarobić przy okazji na przejeżdżających turystach. Wziąć małą kózkę na ręce, pstryknąć focie i zapłacić dirhama albo dwa pasterzowi. 

Przejeżdżaliśmy przez piękne góry Atlas:

Tutaj już sam Marakesz – czerwone miasto. 

Ogrody Majorelle:

Mury okalające starą medynę:

Minaret Kutubija:

Pomarańcze na drzewach niezmiennie robią na nas wrażenie:

tak samo jak bananowce:

Pałac Bachia, sułtan mieszkał tutaj ze swoimi 80 żonami….
Do tej pory Marokańczycy mogą mieć wiele żon, jednak jest to po prostu zbyt drogie. Już jedna żona potrafi człowieka wykończyć finansowo, a co dopiero więcej:). Inna sprawa, że każdej z żon mąż musi zapewnić równe traktowanie i finansowanie, poza tym pierwsza żona musi się zgodzić na kolejną, co jak wiadomo może nie być łatwe. 

Z ulic Marakeszu nie mam za wielu zdjęć – muzułmanie nie lubią jak się ich fotografuje. Wszędzie mnóstwo ludzi, pracują, chodzą, sprzedają, targują się, biegną…. Marakesz tętni życiem dniem i nocą. 

Tutaj tradycyjne wnętrze domu, tzw. rjad. 

Główny plac Marakeszu, Jema El Fna, dniem i nocą. Postraszono nas, że węże którym grają zaklinacze czasem uciekają i ostatnio kogoś ugryzły….

Nigdy dotąd nie byłam w tak tętniącym życiem miejscu, nawet Rambla w Barcelonie jest spokojniejsza. 

Wróciliśmy do hotelu w Agadirze koło północy, a ja nadal przez długi czas ten zgiełk i światła Marakeszu czułam pod oczami.