Moja przyjaciółka z liceum, obecnie na stałe mieszkająca w Anglii, nazwała mnie swoim motywatorem:). Równie dobrze mogła nazwać męczyduszą…. Z rozmiaru S ta mega laska i sex bomba z biustem w rozmiarze 70G jak się nie mylę, po urodzeniu córeczki doszła do ubrań w rozmiarze XL. Mąż namawiał ja do diety i ćwiczeń, ale wiadomo jak to jest…na złość mamie odmrożę sobie uszy. Twierdziła ze jest jej dobrze i tyle. Moje delikatne mniej lub bardziej sugestie, ze mogłaby chodzić na kijkach – mieszkają nad morzem, zbywala ze nie lubi. Spacery z dzieckiem i wyjścia do pracy to za mało, żeby zrzucić wagę. 

Przyjeżdża do Polski co pół roku, wtedy sie widzimy i zazwyczaj szalejemy na zakupach. Tym razem zdenerwowała sie, ze bluzki L na nią nie wchodzą…jak są szyte….cholewka.
Normalnie, ja tez już w rozmiar 36 nie wchodzę, nad czym ubolewam. Ryzykuję przedostatnie sie do rozmiaru 40, co jest dla mnie straszna myślą, wiec muszę sie ogarnąć. 
Tym tropem dyskutując poszłyśmy do Empiku kupić książkę Chodakowskiej. Co wiecej, umówiłysmy sie w jej studio na Domaniewskiej żeby przyjaciółka mogła spotkać sie z panią dietetyk! A potem był plan poćwiczyć. 
Wizyta u dietetyka z badaniem składu ciała była całkiem ciekawa, jednak wniosek ze ciało ma lat 53, a nie metrykalne 38 był mrożący…. Pora wziąć sie do roboty, 5 posiłków dziennie, co 3-4 godziny, nie za duże, nie tluste, owoce, warzywa, jogurty, chude mięso, żadne odkrycia. Inna ważna sprawa to regularne branie leków na niedoczynność tarczycy. I dużo pić, nie kawy, a wody. 

Zgłodniałyśmy od tych dobrych rad. Poszłyśmy coś zjeść, żeby na 19 wrócić na zajęcia prowadzone przez Ewę Chodakowską.
..przyszła taka nieduża, szczuplutka, umięśnione chuchro, ale jak zaczęła ćwiczenia, to słów brak. Dynamit. Motywator. Nie pozwala sie poddawać, krzyczy, ze nie po to tu przyszłysmy. 
Godzina ćwiczeń w parach minęła jak z bicza strzelił. 
Przeżyłysmy obie, w nagrodę pojechałysmy na tzatziki do Santorini na Pradze. 
Kasia wyjechała a ja w poniedziałek poszłam ćwiczyć ponownie. I wniosek jest jeden, za stara jestem na takie tempo, nie daje rady poprawnie wykonywać ćwiczeń i patrzę na zegar kiedy to szaleństwo sie skończy. 
Kilka 20-latek nawet sie nie spocilo….
Ale będę – a przynajmniej taki mam plan:) – ćwiczyć w domu albo czasem pojadę na zajęcia dla początkujących prowadzone przez męża Chodakowskiej Lefterisa. 
Mamy wspólną fotkę, ale nie ma po co jej wklejac: łatwo wyobrazic sobie dwie kluski i jednego szczupaka:)
To jeszcze nie koniec tej historii. 
W Anglii łatwiej kupić zdrową żywność i gotowe dietetyczne dania, co chwile dostaje fotkę z jakaś nowością. Ponadto karnet na luksusowa siłownie nie jest taki drogi, zajęć jest bez liku i równocześnie dla dzieci. Wiec Kasia już jest po pierwszej wizycie i treningu. Hurra:)

Żeby się nie poddawać poćwiczyłam i ja, w domu. Na początek coś łatwego: 

Jeszcze fajny blog na Onecie był: http://grubaskawmalymmiescie.blog.pl/