Dopadła mnie listopadowa depresja. Obowiązków dużo, a nic nie idzie tak jak trzeba. Oczywiście nic to za duże słowo. Nie wszystko.
Poniedziałek-piątek przeplatały służbowe duże imprezy na których trzeba było być, dobrze wyglądać, dobrze się zachowywać i dobrze się bawić. Jest to łatwiejsze gdy jestem gościem, trudniejsze w roli gospodarza.
Lista drobnych wpadek i niedociągnięć tam gdzie jestem gościem mnie nie wzrusza, co najwyżej staram się zapamiętać, żeby nie popełnić podobnych.
Lista błędów na własnej imprezie też była, muszę ją zapisać w pliku, do którego sięgnę za rok.
W każdym razie impreza w stylu swing na pewno zostanie zapamiętana. Zespół muzyczny Mark Shepherd Band, para tańcząca swinga z grupy Swingout.pl i DJ Sparky byli świetni. Ci, którzy doczytali na zaproszeniu, że zachęcamy do strojów z lat 30-tych i przebrali się – bawili się znakomicie. Ci, co przyszli elegancko ale normalnie ubrani, patrzyli z zazdrością.
Bati dostał nowy komputer – lista warunków była długa, od dobrych ocen w szkole do rozpoczęcia nauki hiszpańskiego. Dłużej już się nie dało tego przeciągać, bo tracił motywację. Dokumenty na jego wyjazd do Stanów już złożone, koło Wielkanocy dowiemy się, w którym stanie będzie, Floryda a może Illinois. Już się nie może doczekać, jaka będzie szkoła, najbardziej cieszy, że będzie mógł wybrać te przedmioty, które go interesują, czyli matematyka, chemia, fizyka i informatyka. Geografia czy biologia to nie jest to co on lubi. Mam nadzieję, że da sobie radę na tej rocznej wymianie, że będzie na tyle samodzielny, że poradzi sobie a nie będzie kłopotem dla host-rodziny.
Qba z kolei rozpoczął korepetycje z niemieckiego, ale szybko dogania, nauczycielka mówi, że będzie wkrótce potrzebował native-speakera, bo gramatykę i słownictwo szybko nadrobią.
Obaj mają po mnie talent do języków, trzeba to wykorzystać. Po tacie na szczęście mają zdolności matematyczne:)
Ciężko mi uwierzyć, że już jutro grudzień. Ani się obejrzę a będzie Gwiazdka i kolejny nowy rok. A jeszcze tyle do zrobienia.
Aaaaa…..właśnie zerknęłam do internetu, dziś druga tura wyborów. Mam nadzieję że oszołomy nie przejdą. Że też tak wysoko dochodzą ludzie którzy są zadłużeni albo nierobotni populiści. Powinni przynajmniej odsiewać z kandydowania tych, co są zadłużeni i mają obciążenia komornicze. Skoro nie są w stanie zapanować nad własnymi finansami, to łapy precz od finansów gminy, wsi czy miasta.
Jak się wypiszę od razu mi nieco lżej. Oczywiście lista tego co mnie martwi jest zdecydowanie dłuższa, jednak nie nadaje się na widok publiczny. Zdecydowanie powinnam zacząć ćwiczyć, to uwalnia endorfiny i poprawia nastrój dużo lepiej niż wino czy cafe latte. Poza tym za 1,5 miesiąca jadę na (służbowe) narty, a moja forma jak zwykle pozostawia dużo do życzenia.