W sumie aparat kupił dla siebie mój mąż, ale jakoś tak wyszło, że go zaanektowałam:)
Bardzo amatorski test aparatu Panasonic Lumix DMC-LX100 i nauka filtrów: jak widać nie wszystkie filtry pasują do każdego pleneru, ale fajnie jest mieć takie możliwości podczas robienia zdjęcia, a nie dopiero w komputerze czy telefonie w programie graficznym. W moim poprzednim Lumixie teoretycznie też były, ale bardziej schowane, na dodatek skutecznie psuły jakość zdjęcia. Tutaj jest o niebo lepiej.
Te słoneczne refleksy mi się podobają:
Makro jest świetne, obiektyw można przysunąć prawie do samego kwiatu:
Zdaję sobie sprawę, że dla zawodowego fotografa taki sprzęt to zabawka dla dzieci, ale nie każdy musi być zawodowym fotografem i lepiej mieć aparat, z jakim się dobrze czujemy, niż armatę na wróble:)
Kilka fotek z innego dnia: