Nie poszłam na demonstracje, jedynie ubrałam się na czarno i z samego rana wkładałam moim chłopcom do głowy, że nie tylko o całkowity zakaz aborcji w dzisiejszych protestach chodzi. Wbrew pozorom, ich też to dotyczy. Ich przyszłości. Prawa do wolnego wyboru.
Temat aborcji wraca zawsze jak bumerang, gdy rząd chce po cichu zająć się innymi sprawami, które docelowo uderzą nas po kieszeni. Podwyżki energii, wody, składek na ZUS, CETA, kolejna forma obowiązkowego oszczędzania czyli Pracownicze Plany Kapitałowe. VAT od 2017 roku nie zostanie obniżony, a podatek, który miał dotknąć sieci wielkopowierzchniowe pewnie zostanie narzucony wszystkim.
Co do aborcji. Przecież żadna kobieta jej nie chce, prawda? Jeśli musi się jej poddać, zazwyczaj jest to traumatyczna decyzja. To nie decyzja o zakupie kolejnej pary butów. Ani nawet samochodu. To nie decyzja o oddaniu zbędnej sukienki czy pożyczeniu komuś pieniędzy. To nie decyzja o zmianie pracy. Decyzja o porzuceniu męża alkoholika pewnie jest dla kobiety prostsza, niż o usunięciu ciąży.
Myślę, że większość kobiet, która teraz protestuje zdaje sobie z tego świetnie sprawę. Musimy mieć WYBÓR, aby świadomie podejmować decyzję, a nie być zmuszane. Mieliśmy już lata komunizmu, który narzucał ludziom co mają robić, jak mają żyć, co mogą myśleć. Nie chcemy powtórki. Chcemy mieć wolność wyboru.
Czy to, że w sklepach jest pełno alkoholu oznacza że muszę go pić? Nie, ale mogę. Czy to że antykoncepcja jest dopuszczalna oznacza, że muszę ją stosować? Nie, ale mogę. Jeśli nie mogę mieć dzieci, mogę spróbować in vitro, a mogę adoptować. Mogę nie robić nic.
Mam wybór. Mam wolną wolę. Mam swoje sumienie. Nie jestem głupolem i pustakiem. Żadna z nas nie jest. Nie są nimi też nasi mężowie, synowie czy bracia. Każda taka decyzja dotyczy całej rodziny.
Można dokonać złego wyboru i ponosić konsekwencje, ale co jeśli to co nam narzucono w określonej sytuacji będzie jeszcze gorsze, niż gdybyśmy same podjęły taką samą decyzję?
Szanuję głęboko kobiety, które świadomie decydują o rodzeniu dziecka skazanego na śmierć tuż po narodzinach. Chwała im za to. Ale nie wszyscy mamy taką samą konstrukcję psychiczną. Ile kobiet i chcianych czy niechcianych ciąż, tyle historii.
A zwykłe poronienia? W 5-6 miesiącu ciążę już widać i nagle trach, serduszko w środku przestaje bić. Już wszyscy wiedzieli, że będzie dziecko, że ktoś na niego czekał, ale nie udało się. Czy to pierwsza czy kolejna ciąża, bez znaczenia. I nagle pewnej nocy wszystko się skończyło, były łzy i czarna rozpacz. I taka kobieta ma być pytana, dlaczego to się stało? A może sama się przyczyniła? Do jednego dramatu dokłada się kolejny.
Takie właśnie mam wrażenie. Cofnęliśmy się do przeszłości.
Nie podoba mi się to.
Nie podoba się to większości z nas.
Nikt nie lubi nie mieć wyboru. Nie chcemy dyktatury facetów z przerostem własnego ego i facetów w sukienkach.
Ale cwani są, to trzeba przyznać. Pod pozorem walki o prawo do życia, wprowadzają nam kolejne ograniczenia. Najpierw marcheweczka – 500+ ba drugie dziecko, a później kij……..Potem dodadzą 500+ na każde dziecko i coś tam jeszcze obiecają i znowu przyłożą z kolejnej strony.
Polityka Czarny Poniedziałek
CETA
Wywiad z profesorem Dębskim o braku leczenia prenatalnego
P.S. 29 października 2016
Miałam napisać wcześniej – w weekend przed kolejnym protestem wkroczyła na scenę Natalia Przybysz, która swoim dennym wyznaniem rozpierdoliła wszystko to, o co walczą obecnie polskie kobiety. O nie zaostrzanie jeszcze bardziej prawa aborcyjnego. O wolność wyboru. Ale nie o taki wybór chodzi, żeby sobie wyskrobać dziecko, bo akurat nie pasuje do harmonogramu prac i wielkości mieszkania.
Szkoda gadać. Ambitna niszowa piosenkarka, wegetarianka broniąca praw zwierząt, zostanie zapamiętana nie ze swojej twórczości, ale wyznania, że usunęła trzecią ciążę, bo nie miała więcej ochoty na pieluchy i mieszkanie było za małe. Może kiedyś znów będzie chciała, ale nie teraz. Fala hejtu, która na nią spadła niestety jest uzasadniona. Jakim trzeba być pustakiem, żeby tak podejść do tematu?
…………:(…………….