W poprzedni weekend, czyli 22/23 października, została ponownie otwarta, po niesamowitej rewitalizacji stara warszawska Hala Koszyki. Osoby w moim wieku kojarzą ją z bazarowym miejscem, gdzie 20 lat temu sprzedawało się wszystko prawie, ubrania, ciuchy, starocie czy książki. Taki zmarnowany potencjał, choć wcześniej była to wzorcowa hala targowa.
Historia Hali Koszyki ładnie jest opisana na ich stronie, polecam przeczytać.
W niedzielę pojechaliśmy całą rodziną, ale nie udało nam się dostać do środka, NIGDZIE w okolicy nie było miejsc do zaparkowania, co dobitnie świadczy o tym jak „Warszawka” była ciekawa tego miejsca. W środę umówiłam się tam z przyjaciółką, Kasią od Kota, która na co dzień mieszka w Anglii i halę oczywiście też pamięta. Ponieważ dotarłam zdecydowanie za wcześnie, ok 15, a ona się spóźniła i przyszła dopiero po 17, miałam masę czasu, żeby poobserwować to miejsce, gdy jest względnie pusto i zobaczyć jak z każdą godziną narasta tłum. Ponoć wieczorem, ok 20, ciężko się było przecisnąć, ale nas już wtedy nie było.
Hala nastawiona jest na lokale gastronomiczne, a latem, gdy otworzą się stoliki na zewnątrz będzie jeszcze gwarniej i tłoczniej i to jest wspaniałe!
Na tym stoisku ze wspaniałymi musami i sokami pełnymi antyoksydantów, spotkałam byłą właścicielkę kawiarni Hugonówka w Konstancinie. Pani Kasia, która kiedyś zakładała sieć Cofee Heaven, zna się na rzeczy. Odkąd nie ma jej w Hugonówce, kawiarnia nie jest tym samym miejscem, szczególnie teraz gdy przejęła ją firma bez doświadczenia. Tym większa była moja radość z takiego spotkania w Hali Koszyki:) Może za rok uda jej się wygrać konkurs na prowadzenie Hugonówki i wprowadzi do niej nowe życie?
To miejsce wydaje się być niezwykle interesujące, Comfort Food, studio edukacji żywieniowej. Nie dało się ładnie zrobić zdjęcia, bo szyby mieli zastawione wieszakami z ubraniami. Może kiedyś zorganizują jakieś zasłonięte miejsce na płaszcze?
Ciekawe umywalki w damskiej toalecie.
Widać, że hala się zapełnia i jest coraz więcej ludzi. Właśnie w tej otwartej części ze stolikami dla wszystkich, trafiłam na jakąś matkę zen z wrzeszczącym synkiem. Nie mam pretensji do dziecka. Chłopczyk miał może 4-5 lat. Był głodny, chciał pić i nudziło mu się. Modna mama piła czerwone wino, tata latał zamawiać jedzenie. Nie mieli dla synka żadnej zabawki, wody, picia, nic. Po jakimś czasie dostał frytki, ale o napojach rodzice zapomnieli. Dziecko zawodziło żałośnie, matka przewracała oczami, a ojciec raz na jakiś czas brał małego na bok. Szczerze – Hala Koszyki to nie miejsce dla dzieci! I niech tak zostanie. Nie wszędzie dorośli ludzie po pracy muszą znosić małe znudzone płaczące dzieci.
Spędziłyśmy fajny czas zwiedzając po kolei lokale, zaglądając kucharzom w garnki przez szyby, wchodząc do kilku sklepów z herbatami, jedzeniem, dekoracjami czy książkami. Zjadłyśmy smaczne tagliatelle z krewetkami w Heritage – sklepie z włoskimi specjałami.
Widziałyśmy sporo starszych ludzi, którzy przychodzili oglądać miejsce, które znali od dziesiątków lat, gdzie zapewne robili dawno temu zakupy, mają swoje wspomnienia. Ale po 17 pojawiła się masa modnej warszawki, słoików i pracowników okolicznych korporacji, którzy wpadli na drinka po pracy. Super, takich miejsc Warszawie trzeba!
Tak sobie myślę, jak wspaniale by było, gdyby w podobny sposób zostały odbudowane Hale Mirowskie (Mirowska i Gwardii)…..Marzenie. Ale ponoć rządzą tam leśne dziadki.