Ciężko uwierzyć, że już prawie październik. Lato nas w tym roku rozpieszczało niezmiernie długo, chyba przed kolejną wiosną trzeba będzie zamontować klimatyzację, bo po prostu nie da się spać w takie upalne noce.

Po przeprowadzce oddziałów i śmierci Wojtka  byliśmy wyczerpani emocjonalnie, ale pojechaliśmy tylko na kilka dni na Suwalszczyznę odpocząć. Tam zawsze najszybciej ładujemy baterie. W ramach terapii zajęciowej oraz zmuszona okolicznościami w postaci kilogramów wspaniałych jabłek, gruszek i śliwek spadających z drzew w ogrodzie, zaczęłam robić przetwory:). Nic skomplikowanego, chodziło o to, żeby mieć swoje musy owocowe bez wszechobecnego cukru. Są przepyszne, a czy wszystkie słoiki prawidłowo przygotowałam i zapasteryzowałam – okaże z czasem.

Po owocach oszalałam na punkcie przecieru pomidorowego, takiego jak moja Babcia Mila robiła gdy byliśmy dziećmi. Do tej pory wszyscy pamiętamy smak jej zupy pomidorowej…ach 🙂 Przerobiłam na dwie raty chyba 30 kg pomidorów, z czego mam ok. 30 mniejszych i większych słoików. Dodatek – tylko sól.

Parę godzin takiego zajmowania rąk czyści głowę i emocje. Niestety – przy nawale obowiązków i codziennych spraw satysfakcji nie wystarcza to na długo.

Kilka zdjęć z Augustowa i Wigierskiego Parku Krajobrazowego:





Nad Jeziorem Jaczno znaleźliśmy wspaniały pensjonat Jaczno, dojazd tylko leśną szutrową drogą, ale warto! Nigdy chyba nie byliśmy w tak cichym i urokliwym miejscu, a jaka dobra kawa 🙂