Jak większość Polaków nie zaplanowaliśmy żadnych wakacji za granicą, żadnych fajerwerków.  W lipcu i sierpniu co jakiś czas ruszamy na przedłużony weekend, albo tak jak teraz, na cały tydzień, do domu pod Suwałkami.

Doniesienia z całego świata nie zachęcają do podróżowania. Zanosi się na długą jesień i zimę…  Życie od marca ogranicza się się do cyklu praca – dom – sklep osiedlowy w maseczce – zakupy online.

Nie wiadomo jak długo to potrwa.

Widać jednak, że pierwsza panika minęła, większość ludzi poluzowała, dużo jest zachorowań, ale stosunkowo niewiele osób choruje ciężko i trafia do szpitala czy umiera. Jakby zestawić to z zachorowaniami na raka, zawałami serca, udarami itd to dopiero byśmy się zdziwili.

Na raka umiera w Polsce 100 tysięcy osób rocznie, na świecie 100 milionów.

Medonet: „W Polsce każdego roku zawał serca diagnozuje się u 80 tys. osób. Nadal wysoka jest śmiertelność w pierwszym roku wystąpienia choroby. Podobne dane dotyczą przypadków udaru mózgu. Każdego roku rozpoznaje się go u 70 tys. pacjentów, z czego 60 proc. chorych umiera w ciągu 12 miesięcy od postawienia diagnozy. Liczby te są dwukrotnie wyższe niż w Stanach Zjednoczonych i w Europie Zachodniej. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, jednak największym problemem jest brak odpowiednich działań profilaktycznych.”

Na Covid zachorowało dotąd w Polsce 50 tysięcy osób, zmarło niecałe 1800. Na świecie zachorowało jak dotąd ok. 20 milionów osób, zmarło 700 tysięcy.

A gospodarki całych krajów runęły albo runą, to są lub będą dramaty firm rodzinnych, rodzin………

Oczywiście należy uważać, dbać o siebie i bliskich, ale nie dajmy się zwariować.

Przez to szaleństwo covidowe nie można się umówić do szpitala na prosty zabieg, ba…przez parę miesięcy nie można się było umówić na zwykłe kontrolne usg czegokolwiek.

Wracając do wakacji…….Suwalszczyzna niezmiennie jest piękna, ale jak można się było spodziewać, turystów jest więcej niż do tej pory, choć nadal bez szaleństw. Ceny…..no cóż, jak wszędzie poszły do góry. Bar u Halinki przy klasztorze Kamedułów nad Wigrami – porcja ryby z dodatkami 40 zł…. Gościniec nad Hańczą – capuccino – na szczęście smaczne – 12 zł.

Syn, który studiuje w Danii, po zrobieniu zakupów spożywczych stwierdził, że ceny w Groszku w Raczkach są jak u nich w Aalborgu. Tylko proporcje do zarobków inne…

Stare domy w Raczkach w słońcu są pełne uroku:

Jednym z zajęć, poza jeżdżeniem po polach i lasach jest zbieranie wiśni i jabłek na konfitury:) Do ogarnięcia wiśni potrzebna jest praca zespołowa, dwie osoby zbierają, dwie drylują a potem już idzie szybko. Jabłka ogarniam sama.






W czwartek  pojechaliśmy do Pokamedulskiego Klasztoru nad Wigrami. Droga przez las była piękna, niestety na miejscu to zmarnowany czas. Kolejny rok trwa remont, nie ma kawiarni z dobrą kawą i ciastkami, wspaniałe drzewa na placu  przed kościołem zostały wycięte! Położono kostkę brukową i jest gorąco jak w piekle…Robotnicy jak wszędzie – ich głośna muzyka miesza się z odgłosami mszy……niesamowite. Do tego pilarki i inne hałasujące maszyny. Masakra po prostu, a myślałam że pokażemy Asi piękne miejsce. Prędko tutaj nie wrócimy.

Bryzgiel:

A to już Hańcza dzień wcześniej, wspaniałe ciche miejsce, do którego trafiliśmy przypadkiem:



Obiad w Gościńcu nad Hańczą był bardzo smaczny w takich okolicznościach przyrody:)

Mosty w Stańczykach, zajechaliśmy tu pierwszy raz. Mosty robią wrażenie, ale turystów było więcej niż się spodziewaliśmy. Powodowało to jakiś taki wewnętrzny pęd, którego nie lubię.




A to piątek nad Wigrami:

Mieliśmy też jeden deszczowy dzień, wtorek, nic nam to jednak nie przeszkadzało i pojechaliśmy jeepem na Święte Miejsce:


Ogólnie bardzo wypoczywamy i szczerze mówiąc zupełnie nie chce mi się wracać do Warszawy, ale cóż, obowiązki czekają. I młodszy syn, który zaczął pracę i samodzielnie jeździ już samochodem.