Po kilku miesiącach ustalania terminu udało nam się wybrać do Danii do Aalborga. Celem było przywiezienie komputera i monitora oraz innych ciężkich rzeczy naszego syna, który niedługo kończy studia z programowania na tamtejszym uniwersytecie UCN. Wklejam tu link do strony Kastu, organizacji, która za niewielkie pieniądze pomaga studentom dostać się na wybrane uniwersytety za granicą.
Cztery lata studiów minęły bardzo szybko, mimo że po roku pandemia zaburzyła normalny tok nauczania i zajęcia prawie do samego końca przeszły w tryb zdalny. Nie pomogło to w integracji studenckiej, nawiązywaniu nowych znajomości, utrudniło tez zwiedzanie. Inna sprawa, że Dania jest po prostu cholernie droga. Nie ma innego słowa, może co najwyżej bardziej dosadne. Przesadzili już zupełnie ze swoimi podatkami, wynagrodzeniami, a co za tym idzie z cenami. Zwykłe espresso kosztuje ok. 35 koron czyli 21 zł. Dwa piwa, jedna pizza i cappuccino w restauracji 340 koron czyli 208 zł licząc po dzisiejszym kursie. Owszem, studenci zagraniczni dostają tzw. SU, czyli dopłatę do nauczania czy do wynajmowanego mieszkania, ale pod warunkiem, że mają pracę. Nasz syn miał szczęście i po kilku miesiącach dostał zdalną pracę jako informatyk-programista w duńskiej firmie. Ponieważ jest zdolny i pracowity utrzymał ją przez cały okres studiów, a teraz dostał etat i awans w polskim oddziale spółki. Przed nim jeszcze zdanie egzaminów końcowych w czerwcu tego roku oraz zdanie wynajmowanego mieszkania. A to już jest większy kłopot, ponieważ zgodnie z ich zasadą całe mieszkanie musi być absolutnie puste, nawet jeśli kolejny lokator chce odkupić łóżko, komodę, stół z krzesłami czy biurka…
Jechać 12 godzin w jedną stronę tylko po to, żeby zabrać trochę rzeczy nie ma sensu. Zaplanowałam więc zwiedzanie nie tylko Aalborga, ale również wyjazd do Skagen, Lokken i Aarhus. To akurat na trzy dni, a potem powrót kolejne 12 godzin.
Najgorzej jedzie się przez Polskę. Droga na Berlin, z bramkami i opłatami, jest zatłoczona. Prędkość spada przy każdym postoju na bramce. Potem trafił nam się korek pod Berlinem. Dalej już było spokojniej. W Niemczech prawie nie ma ograniczeń prędkości. W Danii na ich głównej trasie szybkiego ruchu jest max. 130 km/h, ale samochody dobijają do 150 km/h. W sumie nie było tak źle, jak się ustawi speed control to auto pilnuje prędkości. Było to konieczne, bo nasz samochód chyba najlepiej czuje się przy 150-160…
Mieszkanie na studenckim osiedlu w Aalborgu miało tylko jedną wadę – ilość miejsc parkingowych. Za zgłoszeniem można bezpłatnie parkować pod budynkiem, ale miejsc jest za mało. Zaparkowanie pod innym blokiem to mandat 750 koron, a jak na miejscu dla niepełnosprawnych – 1400. Zapewne wkrótce dotrze do nas mandacik na 750 koron czyli 460 zł…
Większość jedzenia przywiozłam z Polski, znając już realia tutejszych cen i to polecam każdemu, kto nie chce zbankrutować, a chce pozwiedzać. Dania ma naprawdę piękną przyrodę, plaże, wydmy, ścieżki spacerowe, a przy tym infrastruktura taka jak parkingi, toalety są bezpłatne. W miastach jest mnóstwo ścieżek rowerowych, światła są zorganizowane tak, żeby rowerzyści nie musieli się wysilać, żeby je zobaczyć. Kierowcom też ułatwia życie dodatkowe światło już za skrzyżowaniem. Samochody elektryczne nie mają tablic rejestracyjnych w innych kolorach, ale jest ich dużo, szczególnie różnych modeli Tesli. Ładowarki są na każdej stacji, pod każdym sklepem wielkopowierzchniowym jak Netto itp. Wydaje się, że nawet mieszkając w bloku można mieć samochód elektryczny, bo jest go gdzie naładować. Nam jeszcze do tego daleko, ale to się powinno wkrótce zmienić.
Nowe budynku w Danii mają dość prostą architekturę. Jest dużo betonu i szkła, czasem są to budynki obłożone imitacją cegły, ale mimo to króluje betonoza. Może to wrażenie potęgują gołe gałęzie drzew. U nas jest już naprawdę zielono, ale tutaj na północy jeszcze nie.
Na kilku poniższych zdjęciach są budynki z okolic studenckiego osiedla przy ulicy Ditlev Bergs Vej.
Spacerem z mieszkania w okolice „starego miasta” i Central Waterfront jest ok. pół godziny. Godzina do portu, hali Street Food i Muzeum Marynistycznego.
Tutaj widać https://musikkenshus.dk/ oraz https://www.aalborgsymfoni.dk/ :
Aalborg University CREATE – DEPARTMENT OF ARCHITECTURE, DESIGN AND MEDIA TECHNOLOGY:
W starej części miasta są kamienice, niektóre kolorowe i dekoracyjne.
Nie robiłam zdjęć sklepów, ale w każdym mieście czy miasteczku jest ich dużo z ubraniami tańszymi, droższymi, sportowymi, weekendowymi. Nawet przecenione w większości nie są warte swojej ceny….. Wyposażenie domu i dekoracje, trochę księgarni, okulary czy drogerie – to można znaleźć przy deptakach plus oczywiście kawiarnie, lodziarnie, piwiarnie, restauracje. Nie ma prawie naszych Żabek. Żeby zrobić zakupy spożywcze trzeba znaleźć Netto, nieco lepiej zaopatrzony Fotex czy inne podobne minimarkety. AGD, meble itp – wszystko to jest na obrzeżach miast.
W Aalborgu można zobaczyć sporo ciekawych murali:
Te z miejskiego parku są dziełem artysty Burnon.
Mur parku jest cały w kolorowym grafitti:)
W hali Streetfood też można zobaczyć ciekawe dekoracje różnych pomieszczeń:
Hala z jedzeniem była w środku całorocznego portu, w którym przechowywane są na wodzie lub na lądzie różnego rodzaju łódki i motorówki.
Ta nówka sztuka właśnie zacumowała, mega nowoczesna, w szaro-czarnych niemal bojowych kolorach. Żagle do niej zostały przywiezione wielką ciężarówką i zdejmowało je chyba z 8 mężczyzn.
Spacerując po porcie mieliśmy już bardzo blisko do Muzeum Marynistycznego w Aalborgu. Dzień był jeszcze młody, więc kupiliśmy bilety po 125 koron (76 zł za osobę) i weszliśmy zwiedzać. Tego dnia, w poniedziałek, nie było żadnych wycieczek szkolnych, więc nikt nie przeszkadzał ani nie hałasował. Można było swobodnie robić zdjęcia wszystkich eksponatów wewnątrz muzeum oraz w wielkich łodziach na zewnątrz.
Łódź podwodna Springeren zbudowana w 1964 roku jest największą atrakcją tego muzeum. Można ją zwiedzić w środku, co oczywiście zrobiliśmy.
Spanie, korzystanie z toalety czy gotowanie na tak małej przestrzeni musiało być mega trudne. Czy na takiej łodzi pływali marynarze zapaleńcy czy za karę? Ciekawa jestem.
Google całkiem sprawnie przetłumaczył stronę muzeum z informacjami o statku, więc wklejam, bo ciekawe:
„Załoga liczyła w sumie 33 ludzi – 8 oficerów, 25 sierżantów i szeregowych i obaj przebywali i spali w pomieszczeniu torpedowym, czyli pierwszym pomieszczeniu, do którego się wchodzi. Aby zapewnić więcej miejsca naszym gościom usunęliśmy część prycze. Ale spróbuj sobie wyobrazić, jak mało miejsca musiało mieć załoga w pomieszczeniu torpedowym, gdy było 13 koi, stołów i ławek dla 26 ludzi. Załoga też dosłownie żyła „w walizce”. Nie pozwolono im zabrać więcej na pokład, a oryginalne walizki można zobaczyć w korytarzu. Żyli więc w trudnych i ciasnych warunkach – często tygodniami! Nie przegap też mesy oficerskiej, w której znalazło się miejsce dla 8 oficerów, pomieszczenia sonaru i radaru oraz radiostacji! Springer był ostatnim okrętem podwodnym zaprojektowanym i zbudowanym w nieczynnej już stoczni Orlogsværft na Holmen (zobacz także model stoczni w jednej z naszych hal wystawowych). SPRINGER ma 53,9 m długości, 4,7 m szerokości i głębokość 4,2 m. Peryskopowa głębokość wynosi 11 m”.
Obok tej łodzi jest inna, gazowo-torpedowa łódź Sobjornen P512. Tu tłumaczenie Google już jest gorsze. I nie mam pojęcia jak radzili sobie marynarze na tej maleńkiej i częściowo otwartej przestrzeni. Ale ciekawie było pozwiedzać 🙂
Po wdrapaniu się na wieżę strzelniczą jest widok na statek podwodny, który przesłania cały budynek muzeum.
Gdy wyszliśmy z muzeum czekała nas długa, znów godzinna droga z powrotem. Oczywiście z przystankiem na małym rynku, żeby w słońcu wypić wzmacniające piwo. Piwo to przecież napój izotoniczny, jak niektórzy mówią. Potem trafiliśmy na park z muralami i dotarliśmy wyczerpani do mieszkania.
Następnego dnia, we wtorek, w planach jest wycieczka do Skagen – tam gdzie łączy się Morze Bałtyckie z Morzem Północnym oraz Lokken, gdzie można legalnie jeździć samochodem po wspaniałych szerokich plażach.
W środę – Aarhus i przede wszystkim Tęczowa Panorama.
W czwartek – droga powrotna do Polski.
Wpis z poprzedniego wyjazdu: Dania lato 2019 roku