W Katowicach byliśmy na jubileuszu, na którym główną atrakcją były spektakl „Swing” w Teatrze Kortez oraz wystawa zdjęć 3D Marka Saenderskiego. To były całkiem przyjemne niespodzianki, bo mimo, że wiedzieliśmy że będziemy w tym teatrze, nie mieliśmy pojęcia na jakiej sztuce, tak samo jak o tym że w galerii podczas małego bankietu będzie tak interesująca wystawa 🙂



Sztuka była faktycznie wyborna, dobrze zagrana, nieco pikantna historia pomyłek 🙂

Zdjęć 3D nigdy nie widziałam, a okazało się, że ogląda się je również w specjalnych okularach a efekty się niesamowite. Nie miałam czasu na robienie zdjęć, a okazuje się, że oglądając je później na komórce czy laptopie w okularach 3d nadal zachowują swoją formę (?)





Dalsza część imprezy była już w pięknej sali eleganckiego hotelu, wszyscy pięknie ubrani a ja zasmarkana okrutnie…. Wcześnie jak na mnie poszłam spać, a po powrocie do domu prosto do łóżka, nafaszerowana lekami na przeziębienie, które męczyło mnie od kilku dni, ale teraz zaatakowało totalnie. W sobotę skończyło się antybiotykiem. Naprawdę od dawna nie chorowałam, nie wiem co teraz się zadziało, że straciłam odporność. Lekarka mówi, że mogło tak być, że zaczęło się od ataku alergii na zjedzona brzoskwinię. Swędziało mnie po niej całe gardło, osłabiona śluzówka przyjęła wirusa, a od tego prosta droga do kolonizacji bakterii i zapalenia zatok i uszu….. Dostałam zinnat na 7 dni. Później była dyskusja ile dni powinnam spędzić w domu…. 7 ? Niemożliwe. Do środy ? O matko….ale zdaję sobie sprawę, że poprawa po kilku dawkach antybiotyku nie oznacza, że jestem zdrowa. Mogę się oczywiście zamknąć w pracy w swoim gabinecie – i pewnie to zrobię, skoro mam ten komfort, ale spotkania i wyjścia musiałam odwołać. Zdowie najważniejsze.

Mam jedynie nadzieję że nie zaraziłam nikogo w środę podczas jubileuszu, na którym musiałam być. Wszyscy byli.